Drukarnia na Pradze kończy działalność dramatycznym wpisem: Nie pokonał nas wirus. Wygrała polityka

Pandemia i związane z nią obostrzenia doprowadziły do ruiny wiele restauracji. Okazuje się, że to nie jest jedyny powód, dla którego właściciele mogą stracić swoje lokale.

Pandemia wykańcza restauratorów, ale nie ona jedna

Wskutek przeciągających się obostrzeń wiele knajp bankrutuje i musi zostać zamknięta. Według danych Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej 90 proc. lokali utraciło płynność finansową lub jest na jej granicy. Spośród ok. 76 tys. restauracji, które funkcjonowały przed pandemią, do grudnia zamknięto już dobrze ponad 8 tys., a szacuje się, że do czasu zdjęcia obostrzeń liczba ta wzrośnie do 25 tys. To jedna piąta całego sektora. Więcej o tym:

Jednak w przypadku właścicieli warszawskiej restauracji Drukarnia to nie pandemia, a przynajmniej niebezpośrednio, zmusiła ich do zamknięcia swojego lokalu. Ostatnio na ich Facebooku pojawił się przykry dla wielu fanów post, w którym wyjaśniono przyczyny tej sytuacji.

Nie pokonał nas wirus. Wygrała polityka, nieszczere intencje i działania dla osiągnięcia prywatnych korzyści. Dziś kilkanaście osób, które zatrudnialiśmy, pozostało bez pracy. Lokal, w którego remont włożyliśmy ogrom pracy i środków finansowych został zawłaszczony. Zarząd budynku uniemożliwia nam wejście do restauracji, przywłaszczył sobie całe wyposażenie, zachowując się jak osoby stające ponad prawem. Odmawia nam wydania rzeczy prywatnych naszych pracowników, dokumentów firmowych, a nawet kas fiskalnych. Czujemy się okradani
Sytuacja jest tym bardziej osobliwa, że właścicielem budynku jest Polska Agencja Prasowa, a więc Spółka Skarbu Państwa, nad którymi kontrolę za pośrednictwem odpowiednich ministerstw sprawuje rząd, a który przy każdej możliwej okazji informuje nas, że wspiera przedsiębiorców

- czytamy we wpisie.

Zobacz wideo

Restauratorzy kontra spółka państwowa - słowo przeciwko słowu?

Drukarnia to restauracja ulokowana w budynku, który należy do spółki Mińska 65, zarządzanej przez  prezes Annę Marię Podwójcic, będącej częścią Grupy kapitałowej Polskiej Agencji Prasowej. Obecnie lokal został zajęty przez przedstawicieli spółki, a pracownicy czy właściciele nie mogą wejść do środka, choćby w celu odebrania pozostawionych tam rzeczy osobistych czy wyposażenia. Restauratorzy nie znają powodu, dla którego podjęto taką decyzję.

Odezwaliśmy się w tej sprawie do przedstawicieli grupy PAP. Otrzymaliśmy odpowiedź od prezes Podwójcic:

- Umowy najmu pomieszczeń restauracji zakończyły się z końcem października 2020 roku (na wniosek samych wynajmujących) i od tego czasu zajmowali oni lokal bezumownie, wbrew woli spółki Mińska 65. Byli najemcy mają wobec zarządzającego budynkiem wymagalne i nieuregulowane zobowiązania w stosunku do spółki Mińska z tytułu czynszu najmu oraz świadczeń dodatkowych. Zaległości czynszowe byłych najemców z okresu objętego umową najmu wynikają z nieuregulowanych faktur, wystawionych jeszcze w okresie przed pandemią wirusa SARS-CoV-2. Z uwagi na zadłużenie z tego tytułu prowadzone były z powyższymi podmiotami mediacje. Mediacje zakończyły się niepowodzeniem.

Według prezes Mińskiej 65 restauratorzy byli kilkukrotnie informowani o obowiązku zwolnienia lokalu, a wobec braku ich reakcji, spółka była uprawniona do odbioru lokalu. - Spółka Mińska przeprowadziła z udziałem notariusza czynności, których celem było zabezpieczenie pomieszczeń, tak, aby uniemożliwić do nich dostęp przez nieuprawnione osoby - poinformowała nas prezes Podwójcic. - Spis z natury ruchomości znajdujących się w pomieszczeniach został sporządzony w celu zapewnienia prawidłowego przeprowadzenia czynności zwrotu tychże ruchomości. Jeżeli nie uda się uzgodnić z najemcami zgodnego z prawem trybu odbioru rzeczy, spółka Mińska rozważa oddanie ich do depozytu sądowego.

Z perspektywy właścicieli restauracji sytuacja wygląda zgoła inaczej. Jak wyjaśniają, prosili o przedłużenie umowy i było ono dokonywane poprzez comiesięczne aneksy, a nie formalną umowę długookresową. - Nigdy nie rozmawialiśmy o spłacie zaległości, to kłamstwo. Ulgę w czynszu gwarantują nam zapisy z umowy najmu - powiedzieli restauratorzy w rozmowie z Haps.pl. - Po uzyskaniu ostatecznej decyzji z PAP poinformowaliśmy prezes Podwójcic, że 21 lutego opuścimy lokal, wtedy ona w ciągu tygodnia zajęła go wraz z wyposażeniem i uniemożliwiła nam odebranie rzeczy.  W naszej ocenie zarząd chce zawłaszczyć nasze ruchomości, bo po co ten cyrk z zajmowaniem nieruchomości spisem notarialnym, skoro oświadczyliśmy, że 21 lutego opuścimy lokal?

Właściciel budynku do tej pory robi wszystko, żeby nam nie oddać rzeczy - ani naszych własnych, ani pracowników. Uchyla się od tego dosyć skutecznie. Tak naprawdę od samego początku robi wszystko, żeby nas zniszczyć

- powiedział Radosław Krasny, właściciel Drukarni. Wyjaśnił, że nie podano im przyczyny zajęcia lokalu przez spółkę i jest ono bezprawne. Odniósł się także do kwestii zaległości czynszowych:

- Lokal wymagał całej masy inwestycji. Prezes, który wcześniej zarządzał nieruchomościami wręcz namawiał nas, żebyśmy zajęli się tym miejscem. W procesie podpisywania umowy z PAP, ze względu na złe doświadczenia z poprzednim najemcą, byliśmy poddani specjalnej procedurze weryfikacyjnej. Wspólnie z poprzednim zarządem ustaliliśmy warunki współpracy, zakres prac i rozpoczęliśmy ogromny remont. Tamten prezes był pomocny przez cały czas: razem z nami uczestniczył w tym remoncie, angażował się, pomagał nam uzyskać zgody. Dodatkową osobą nadzorującą nasz remont był pracownik PAP, pan Daszczuk. W momencie, kiedy przyszła nowa prezes w 2017 r. - od pierwszego dnia rozpoczęła niepotrzebny konflikt. Między innymi została nam cofnięta ulga w czynszu (która wcześniej wynikała z wkładu w odnowienie części budynku, co było zawarte w umowie). Prezes od początku robiła wszystko, żeby się nas pozbyć, a że dosyć skutecznie odpieraliśmy te ataki, to teraz, jak pojawił się koronawirus, chce to wszystko wyjaśnić nim.

Nie mamy żadnych zaległości czynszowych poza tą kwestią sporną o ulgę w czynszu. O to tak naprawdę była już sprawa w sądzie i sąd to ich powództwo oddalił. Ona wystawiała fakturę na 100 proc., my płaciliśmy 50 - tak, jak stanowiła umowa

- powiedział Krasny i dodał:

Byłbym w stanie zrozumieć, gdybyśmy faktycznie mieli jakieś zaległości, ale ta pani szyje nam buty... Kłamie, że ten cały remont, który zrobiliśmy, jest bez zgody zarządu. Jak remont 1500 mkw mieliśmy zrobić bez tej zgody? Dramat. Robią wszystko, żeby nas wykończyć.

W oczach restauratorów, działania prezes spółki są bezzasadne i bezprawne. Dariusz Jakubowski, drugi właściciel Drukarni, wskazuje też na możliwe podyktowanie powodami politycznymi: 

W naszej ocenie cała ta sytuacja na podwójne dno. Jest bardzo głęboko ukorzeniona politycznie. Po prostu komuś z obecnej opcji politycznej spodobał się ten lokal albo cała 4-hektarowa działka w atrakcyjnej lokalizacji.

Co dalej?

Restauratorzy wykazali chęć i przygotowanie do odbioru własnych rzeczy z terenu lokalu. - Gdy będzie to możliwe przeniesiemy się do innej lokalizacji. Zastanawiamy się, czy nie będziemy zwalniać pracowników, bo nie jesteśmy w stanie im zagwarantować, kiedy będą mogli wrócić do pracy. Bez wyposażenia nie możemy wznowić działalności, nie możemy wywiązywać się z zawartych umów gospodarczych. W ostateczności rozważamy wzięcie kolejnego kredytu oraz zakup nowego sprzętu, a wtedy o zwrot jego wartości będziemy wzywać prezes Podwójcic - powiedział Dariusz Jakubowski.

- Mamy w sądzie złożony pozew o przywrócenie posiadania, o zwrot rzeczy. Za chwilę będziemy składać pozew o nakłady i utracone korzyści, w wyniku tego, że tak naprawdę nie możemy korzystać ze swoich rzeczy.

Gdybyśmy wiedzieli, że będziemy mieć takie problemy, wynajmując lokal od spółki Skarbu Państwa, to w życiu byśmy takich rzeczy nie robili. Uczciwość, ludzka przyzwoitość - nie - tutaj liczy się dyscyplina partyjna

- skwitowali restauratorzy.

Więcej o:
Copyright © Agora SA