Więcej ciekawostek na temat potraw z różnych stron świata znajdziesz na naszej stronie główne Gazeta.pl
Jeśli uważasz, że nasze rodzime flaczki lub ozorki są obrzydliwe, to lepiej mocno złap się za oparcie fotela, bo czeka cię kulinarna jazda bez trzymanki. Dziś mamy dla ciebie listę potraw z różnych stron świata, które szokują z kilku powodów. Niektóre przygotowuje się w osobliwy sposób, inne - swoim zapachem mogą pokonać nawet wytrawnego smakosza, a jeszcze inne - dosłownie patrzą na nas, kiedy wkładamy je do ust... Jeśli udało nam się wzbudzić twoją ciekawość, wyruszamy w podróż po dziwnych i nietypowych potrawach, które w swoich regionach uchodzą za przysmaki, a nawet - afrodyzjaki.
Zacznijmy od kulinarnych dziwactw z Europy. Na początek Wyspy Brytyjskie.
Haggis nie powinien być dla Polaków aż tak szokujący, ponieważ łączy w sobie coś z kaszanki i salcesonu. To tradycyjna potrawa kuchni szkockiej, a każda rodzina ma swoją własną, oryginalną recepturę na to danie. Co to jest haggis i dlaczego znalazł się na liście dziwnych potraw? To posiekane, duszone podroby wymieszane z kaszą lub płatkami owsianymi, cebulą i przyprawami, następnie ciasno upchnięte w baranim lub jagnięcym żołądku i gotowane na wolnym ogniu przez kilka godzin. Dla Szkotów to danie narodowe, które ma nawet swoje święto 25 stycznia, kiedy wypada Burns’ Night - wspomnienie szkockiego wieszcza, który tej potrawie poświęcił jeden ze swoich wierszy.
Skoro już jesteśmy w temacie żołądków... Zapraszamy do Sardynii na tradycyjny ser.
Su callu to tradycyjny kozi ser z Sardynii, który nie szokuje ani smakiem, ani zapachem, ale sposobem przygotowania. Oryginalnie przygotowuje się go z młodej kozy, którą zabija się chwilę po tym, jak wypiła mleko matki. Z najedzonego koźlęcia wycina się żołądek w całości wraz z jego zawartością i pozostawia się do dojrzewania. Podawany jest do jedzenia wraz ze ściankami żołądka.
A to nie wszystko - Sardynii pochodzi jeszcze jeden (nielegalny) ser.
Casu marzu to regionalny ser owczy z Sardynii, który smakuje podobnie jak gorgonzola. Jednak słynny jest nie z powodu walorów smakowych, ale swoich lokatorów. Casu marzu zawiera w sobie żywe larwy much i z tymi właśnie larwami jest serwowany tym odważniejszym smakoszom. Larwy owadów celowo są wprowadzane do sera, by przyspieszyć proces fermentacji i nadać mu odpowiedni przebieg. Jeśli jednak larwy w casu marzu są martwe, może to świadczyć o tym, że ser jest zepsuty, a jego zjedzenie grozi zatruciem. Jednak jeśli wybierasz się do Włoch z zamiarem spróbowania sera z larwami, musisz mieć świadomość, że jest on nielegalny - sprzedaż tego sera jest niezgodna z włoskim prawem, które od 1962 zakazuje handlu produktami zawierającymi pasożyty.
Czas na Azję - kolebkę kulinarnych osobliwości.
Na początek mały aperitif w postaci wina ryżowego zrobionego z...
To chiński i koreański alkohol, który szokuje już na sam widok. To nic innego jak wino ryżowe z mysimi noworodkami, które fermentują w nim przez rok. Jednak żeby wino uzyskało odpowiedni smak i właściwości, do jego produkcji używa się tylko i wyłącznie ślepych, trzydniowych miotów bez sierści. Jak głosi jeden z przesądów, wino z mysich noworodków pije się jako specyfik na różne dolegliwości, w tym - na potencję.
Czas na wietnamski streetfood, czyli jajko z niespodzianką.
Azjatycki streetfood uwodzi mnóstwem barw, zapachów i smaków. Jeśli jednak wiatr zawieje was do Wietnamu, Kambodży lub na Filipiny, zapoznajcie się ze słowem "balut", żeby szok na widok tej potrawy nie wystrzelił was z butów. Balut to bardzo popularna przekąska, którą można zjeść na każdym rogu. To zapłodnione kacze lub gęsie jajo, w którym znajduje się w pełni uformowane pisklę z dziobem i piórkami. Ugotowane jajko je się w całości, najpierw rozłupując czubek jajka i wypijając płyn. Dla wzmocnienia smaku balut podaje się z octem ryżowym lub solą.
Skoro już w temacie jajek jesteśmy...
Może nie do końca stuletnie, ale na pewno studniowe jajka to specjał kuchni chińskiej. Żeby przygotować tę nietypową przekąskę, kurze jaja należy włożyć do blaszanego naczynia. Następnie zasypuje się je mieszanką złożoną z gliny, herbaty, niegaszonego wapna, wody oraz łusek ryżowych. W tym roztworze jajka przechowuje się od kilku do kilkunastu miesięcy. Po tym czasie jajko zmienia swój kolor i strukturę - białko zmienia kolor na ciemnobrązowy i zastyga, tworząc swego rodzaju galaretkę. Stuletnie jaja podaje się jako zakąskę, najczęściej w towarzystwie sosu sojowego lub octu winnego.
W Japonii też same pyszności.
Natto to według Japończyków sekret zdrowia i długowieczności. To po prostu soja, która pod wpływem procesu fermentacji staje się lepka i cóż... wydziela nieprzyjemny zapach. Natto może być samodzielną przekąską, w Kraju Kwitnącej Wiśni można kupić ją na każdym rogu, ale to także ważny składnik wielu azjatyckich potraw. Podczas fermentacji enzymy zawarte w ziarnach soi rozkładają węglowodany złożone, przez co białko jest lepiej przyswajalne. Ponadto natto zawiera mnóstwo witamin i minerałów takich jak wapń, potas, żelazo, cynk i selen - wszystko, co potrzebne dla zdrowia i urody. W Polsce dla zdrowotności zajadamy się kiszoną kapustą, a Japończycy cuchnącą soją - można? Można!
Uwaga: Nie dla czytelników o słabych nerwach.
Ikizukuri to nie pojedyncza potrawa, ale sposób przyrządzania sashimi, czyli dań złożonych z surowych ryb i owoców morza. Dlaczego to jest szokujące? Ponieważ ikizukuri polega na przyrządzaniu potraw z ryb, które są wciąż żywe. Kiedy zamówisz w Japonii ikizukuri, najprawdopodobniej dostaniesz na talerzu wyfiletowaną rybę, której skrzela wciąż się poruszają. To na pewno robi wrażenie, ale ten sposób serwowania jedzenia jest okrutny i niehumanitarny. Żeby nie przyczyniać się do cierpienia tych stworzeń, potraktujcie to jako ciekawostkę, a nie atrakcję do odhaczenia podczas pobytu w Japonii.
Zrobiło się gorąco? To teraz Grenlandia. Tam dopiero mają fantazję...
Kiwiak to tradycyjna potrawa z Grenlandii spożywana w okresie Bożego Narodzenia. Przygotowuje się ją w następujący sposób: do skóry foki wkłada się oskubane z piór alki (takie małe ptaszki). Upycha się ja tak ciasno, jak to możliwe, by wypchnąć ze skóry możliwie jak najwięcej powietrza. Następnie skórę się zaszywa i zakopuje w ziemi lub przysypuje kamieniami. Tak przygotowany kiwiak spożywa się - w zależności od upodobań - po upływie kilku lub kilkunastu miesięcy, najczęściej po pół roku. Alki w stanie zaawansowanego rozkładu spożywa się w całości razem z kośćmi.
Surströmming, czyli kiszony śledź to dla Szwedów prawdziwy przysmak. Nie jest to danie szokujące ze względu na swój smak - podobno kiszone śledzie są naprawdę smaczne, ani przez sposób przygotowania. Jednak zapach potrawy jest tak intensywny, że puszki otwiera się albo na dworze, albo pod wodą. Jak przygotowuje się surströmming? Płaty śledziowe umieszcza się w solance i pozostawia do fermentacji na kilka lub kilkanaście miesięcy. Później śledzie przekładane są do puszek, w których nadal trwa proces fermentacji. Kiszone śledzie spożywa się jako przekąskę lub pełne danie, najczęściej z cebulą i ziemniakami.
Na koniec odrobina baraniny po islandzku.
Na Islandii nic nie może się zmarnować, stąd właśnie wzięła się potrawa svid (org. Svið). To po prostu ugotowana, czasem później upieczona głowa barana. Przygotowanie potrawy nie wydaje się skomplikowane - odciętą głowę zwierzęcia najpierw opala się, by pozbyć się sierści. Następnie przecina się wzdłuż na pół i wyjmuje mózg. Mięso przyprawia się sporą ilością grubej soli i gotuje na wolnym ogniu do miękkości. Podaje się na gorąco jako danie obiadowe lub po ostudzeniu jako przekąskę na zimno. Podobno w smaku przypomina golonkę.