Więcej treści kulinarnych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
O wakacjach nad polskim morzem często mówi się zazwyczaj w kontekście drożyzny. Utarła się opinia, że to stamtąd najczęściej przywozi się tzw. paragony grozy. Youtuber Książulo, który na swoim kanale ocenia jedzenie w różnego rodzaju lokalach, pojechał do Władysławowa, żeby sprawdzić, jak smakuje tamtejsza ryba, czyli klasyk, który większość osób kupuje nad Bałtykiem.
Na pierwszy ogień poszła knajpa, która miała najlepszą ocenę w sieci - średnia 4,8 na podstawie 2,4 tys. opinii. Zanim wszedł do lokalu, zapowiedział, że będzie chciał zapytać o to, czy ryby są mrożone czy świeże. Stwierdził również, że najbardziej obawia się cen. Po wejściu do środka youtuber i jego towarzysz zamówili zupę pomidorową, rosół, dorsza z frytkami oraz sandacza z ziemniakami. Książulo zdradził, że dowiedział się od kelnerki, że ryby są mrożone. Zamiast tego zaproponowała gościom turbota lub łososia. Youtuber zdecydował, że jednak zostanie przy dorszu.
Najpierw spróbował zupy pomidorowej. Przyznał, że lepszej chyba nigdy nie jadł. "Słodziutkie te pomidory są. Bardzo przyjemna, taka aksamitna. (...) Wydaje mi się, że to jest top kanału" - stwierdził z zachwytem. Zapłacił za nią jednak dość sporo, bo 17 zł. Zauważył jednak, że 15 czy 20 zł za zupę w knajpie to już standard.
Rosół ocenił gorzej. Powiedział, że brakuje mu soli i mięsnego aromatu. "Trochę woda" - zrecenzował. O ile pomidorową ocenił 10/10, to rosołowi (14 zł) dał ocenę o połowę mniejszą, bo tylko pięć.
Potem kelnerka przyniosła dorsza z frytkami i surówki - z pora oraz z marchewki. Ta druga Książulowi bardzo zasmakowała. O frytkach powiedział, że są po prostu mrożone i usmażone, ale zrobione w punkt tak jak chciał. Jak ocenił rybę?
Na pewno nie czuć w niej zbyt dużo takiego rybiego posmaku. Raczej stosowany był świeży olej, bo nie czuję żadnych nieprzyjemnych zapachów.
Pozytywnie ocenił też stosunek ilości ryby do panierki. "Spory kawałek mięsa. Nie jest tak, że paniera przejmuje władzę. Jest delikatna, cieniutka. Uważam, że jest to bardzo dobry, mrożony dorsz z frytkami" - podsumował. Sandacz zasmakował mu mniej. Nie do końca odpowiadała mu konsystencja mięsa, czuł też morski posmak. "Inwazyjne to jest trochę dla mnie. (...) Wali mułem" - powiedział, ale jeszcze raz pochwalił surówki. "Są bardzo dobre, bije od nich świeżość". Ile Książulo i jego kompan zapłacili? Za dorsza z frytkami i marchewką 52 zł, za sandacza z ziemniakami i surówką z porem 65,60 zł.
Potem przenieśli się w pobliże plaży do jednej z tamtejszych smażalni. Zamówili znów pomidorową, rosół oraz dorsza z frytkami i surówkami. "Tu jest zdecydowanie taniej. Rosół 10 zł, pomidorowa 12 zł, a dorsz z frytkami i zestawem surówek 39 zł" - wymienił. Pierwszą różnicę w porównaniu z restauracją było widać od razu po podaniu potraw - zostały przyniesione w plastikowych naczyniach. "Pomidorowa w smaku inna liga. Ale makaron 10/10. Zdecydowanie bardziej tłusta. Ale jadłem dużo gorsze zupy pomidorowe" - ocenił.
A jak było z dorszem? "Pierwsze wrażenie jest takie, że wygląda gorzej. Nie jest to ten poziom, co tam. Nie oszukujmy się. Jest zdecydowanie bardziej tłusty niż tam. Niestety czuć, smak tego tłuszczu się przebija" - powiedział youtuber i przyznał, że różnica cenowa dała o sobie w tym przypadku znać, choć ryba nie jest oszukana i panierki jest tyle samo, co we wcześniejszym lokalu. Mimo wszystko jego zdaniem nie ma przepaści między restauracją a smażalnią niedaleko plaży. Nie był też przekonany, czy to, ile zapłacili, można nazwać paragonami grozy, choć oczywiście wiele zależy od możliwości finansowych danej osoby lub rodziny.