Zupa pomidorowa na rosole, na żeberkach lub bulionie warzywnym to zawsze dobry pomysł na obiad i jedno z takich dań, które zje z ochotą każdy niejadek i pieszczotliwie mówiąc - każdy bezzębny dziadeczek. Nierzadko gotowałam pomidorową, w rodzinnym domu z makaronem świderki, we własnym mieszkaniu z makaronem nitki, zazwyczaj bez śmietany, z dużą ilością czosnku i bazylii. Wychodziła mi pomidorowa na kształt włoski, najczęściej bez śmietany lub niewielką ilością ricotty. Było tak przez wiele lat do niedawna.
Jakiś czas temu z narzeczonym wybraliśmy się w góry, by na wiosnę naładować baterie. Podczas jednego z dni naszego wypoczynku, postanowiliśmy wybrać się na krokusy do Doliny Chochołowskiej. Po trwającym niecałe dwie godziny marszu dotarliśmy do schroniska. I jak to ja, musiałam przetestować tamtejsze jedzenie i przy okazji nieco się pokrzepić. Nauczona doświadczeniem z innych schronisk, postanowiłam zamówić bezpieczną opcję, czyli zupę pomidorową. Wzięłam łyżkę do ust i przepadłam. Od razu przypomniało mi się przedszkole. Pomidorowej ze śmietaną i ryżem nie jadłam ponad dwadzieścia lat.
Pogoda niestety nie dopisywała, dlatego w schronisku było mnóstwo ludzi, a na zamówienie czekaliśmy dość długo. Narzeczony dla siebie zamówił żurek i jak trafnie określił, nie był to żurek jego życia. Z kolei moja pomidorowa pozamiatała jak pani woźna szkolny korytarz. Była gęsta, pożywna, miała mnóstwo ryżu i kawałki mięsa. Od tamtego czasu nie mogę o niej zapomnieć i pomidorową z ryżem gotuję bardzo często. Musi być gęsta i najlepiej na rosole lub wywarze z żeberek.
Składniki:
Jeśli nie masz pomysłu na obiad, taka zupa może tobie też przypomni miłe chwile z dzieciństwa. Myślę, że nie istnieje jeden słuszny przepis na zupę pomidorową - gotowanie to przecież niekończąca się przygoda, a my jesteśmy od tego, żeby przychodzić z inspiracjami i przypominać smaki, który mogły ulecieć wam z pamięci.