Krojenie truskawek żyletkami i wywabianie robaków z mięsa napojem. Badaczka obala bezsensowne triki z TikToka

Media społecznościowe to dziś bezcenne źródło przydatnej wiedzy i trików kulinarnych. Niestety bywa też zgubne, a nawet niebezpieczne.

Patenty z TikToka - nie zawsze genialne

Ann Reardon to popularna na Youtubie osobowość. Choć na jej kanale How To Cook That znaleźć można także przepisy kulinarne (wydała nawet książkę ze słodkościami), najbardziej zasłynęła z obalania mitów. Jako badaczka żywności postanowiła przeanalizować triki, które można znaleźć na Youtubie, Instagramie czy TikToku i wyniki swoich rozważań regularnie publikuje na profilu. Trzeba przyznać, że niektóre lifehacki bywają naprawdę bezsensowne, a to tylko połowa problemu.

Jakiś czas temu pisaliśmy o dziennikarzu BBC, który sprawdził na własnej skórze kilka tego typu trików. Między innymi zrobienie popcornu poprzez podgrzewanie w mikrofali całej kolby kukurydzy. Więcej o tym:

Galaretka w pomarańczy i robaki w mięsie, czyli absurdy z TikToka

Reardon natomiast przyjrzała się kulinarnym lifehackom z TikToka. O ile sporo z nich jest naprawdę ciekawych i przydatnych, jak popularny niedawno trend z tortillą czy genialny w swej prostocie patent na rozbicie jajka, o tyle inne po prostu nie mają sensu albo  - co gorsza - są niebezpieczne. O czym konkretnie mowa? Kilka trików Reardon skomentowała w swoim niedawnym filmiku.

 

Jednym z nich jest zamienienie miąższu pomarańczy na galaretkę. Według autora nagrania wystarczy nabić ją na wiertło wiertarki, podgrzać za pomocą palnika kuchennego i uruchomić urządzenie. Podgrzanie, a następnie poddanie działaniu siły odśrodkowej ma rozbić strukturę owocu i zamienić ją w galaretkę. Trik jest tak absurdalny, jak można się było spodziewać. Choć głębsza analiza filmiku raczej nie jest potrzebna, badaczka postanowiła zademonstrować, jak działa siła odśrodkowa na przykładzie wiadra z wodą, a także, by lepiej zobrazować strukturę pomarańczy, z balonikami napełnionymi wodą. Po obracaniu pojemnika w taki sposób, baloniki nie pękają, a tym bardziej płyn nie zmienia się w galaretkę. Oryginalne wideo ma ponad 20 milionów wyświetleń, co naprawdę daje do myślenia.

Zobacz wideo Zamiast marnować energię na robienie takiego triku, lepiej po prostu przygotować galaretkę w skórce po owocach. Zobaczcie, jak to zrobić.

Kolejnym patentem, któremu przyjrzała się Reardon, jest sposób na posiekanie truskawek. Autorka nagrania umieszcza w pojemniku obrane owoce z powbijanymi w nie żyletkami, zamyka pudełko i trzęsie nim przez chwilę, następnie ściąga pokrywkę, po czym ukazuje pięknie pokrojone truskawki. Nie trzeba chyba mówić, że ten trik jest nie tylko nierealny, lecz przede wszystkim niebezpieczny. Badaczka postanowiła przetestować patent po to, by inni nie musieli tego robić. Wykonała wszystkie kroki wskazane przez autorkę filmiku. Po otwarciu pudełka okazało się - jak można było się spodziewać - że truskawki jedynie się poobijały i puściły nieco soku, zaś żyletki odpadły i przykleiły się do ścianek pojemnika.

Dla odmiany pokazała także trik, który faktycznie jest przydatny - jego autorka nie zdobyła jednak tak wielu wyświetleń, jak ci, którzy nabierają swoich obserwatorów. Na filmiku przedstawiła sposób na dłuższe przechowywanie truskawek. Wystarczy umieścić nieumyte w słoiku i go zamknąć. Brak nadmiaru powietrza oraz zatrzymanie wody wewnątrz naczynia pozwala owocom dłużej zachować świeżość - według autorki nawet przez dwa-trzy tygodnie. Reardon przetestowała ten patent. Po dziewięciu dniach truskawki z zamkniętego słoika faktycznie wyglądały dalej świeżo.

O kolejnym lifehacku pisaliśmy jakiś czas temu. Autorka nagrania usmażyła steki w tosterze, co spotkało się z dość negatywnymi reakcjami ze strony obserwujących. Więcej o tym:

To, na czym skupiła się badaczka, to nie kwestia realności nagrania, bowiem to się da zrobić. W jej przypadku zajęło to 20 minut. Problem w tym, że z surowego mięsa obcieka płyn, który zostaje wewnątrz tostera. Jeśli urządzenie posiada tackę na okruszki, można ją łatwo wyczyścić. Mimo to sok zostaje także w miejscach, których nie da się umyć. Oznacza to, że kolejne tosty czy, cóż, steki będziemy opiekać w środowisku, w którym po czasie zaczną rozwijać się bakterie i drobnoustroje.

Innym ciekawym trikiem, którym zainteresowała się Reardon jest polanie surowego mięsa napojem typu cola. Po jakimś czasie z kawałka wychodzą białe "robaczki". Wideo z pewnością przeraziło niejednego obserwującego. Badaczka odtworzyła eksperyment. W jej przypadku z mięsa również zaczęło się coś wydobywać. Po oddaleniu kamery ukazała nam strzykawkę z igłą przebitą przez papierowy talerzyk i surowy kotlet, a w niej zwyczajny tłuszcz. Ekspertka wyjaśniła, że oryginalne wideo to oszustwo i niemożliwe jest, by po pierwsze: wywabić larwy za pomocą tak lekkiego kwasu, jak ten w coli (kwas żołądkowy jest znacznie silniejszy), po drugie: zobaczyć je gołym okiem, ponieważ są mikroskopijnej wielkości. Dodała też, że w Australii i Anglii (oraz w krajach UE) panują dość silne restrykcje związane z dopuszczaniem mięsa do sprzedaży i wcześniej jest ono badane na obecność szkodliwych drobnoustrojów.

Nie róbcie tego w domu?

Sama badaczka zauważyła, że w wielu przypadkach autorzy tego typu trików nawet nie zaznaczają, że to żart. Gdy zaś nagranie zaczyna wzbudzać wątpliwości komentujących, twórcy zasłaniają się tym, że to tylko "magiczna sztuczka". Czy warto korzystać z lifehacków z internetu? Z wielu z pewnością tak, ale pamiętajmy o krytycznej ocenie. Czasem nie chodzi o sam efekt, a także o kwestie bezpieczeństwa.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.