Więcej ciekawostek znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Strzykwy zalicza się do szkarłupni, co oznacza, że są spokrewnione między innymi z rozgwiazdami. Nie są zatem roślinami, a nazwa "ogórek morski" nawiązuje po prostu do ich kształtu, który może się kojarzyć właśnie z tym warzywem (jeden z gatunków strzykw nosi nawet nazwę ogórczak japoński). Występują na dnie oceanów, gdzie pełnią ważną rolę - uczestniczą w utrzymywaniu otoczenia w czystości. By bronić się przed drapieżnikami, wystrzeliwują lepką i cienką substancję, która ogranicza ruchy atakującego je stworzenia.
Ogórki morskie, choć niezbyt urodziwe, w krajach azjatyckich uchodzą za przysmak. Istnieje około 1300 gatunków tych stworzeń, z czego ok. 50 jest jadalnych. Najdroższym jest tzw. trepang japoński, który występuje w wodach u wybrzeży Japonii, Chin, Półwyspu Koreańskiego oraz dalekowschodniej Rosji. Jak podaje serwis abczdrowie.pl, kilogram takich strzykw kosztuje bowiem nawet 13 tys. złotych, a jeśli trafi się na albinosy, to można zainkasować nawet 60 tys. zł i to już za kilkaset gramów!
W Azji strzykwy wykorzystuje się też w medycynie ludowej. Jak podaje Business Insider, używa się ich do leczenia artretyzmu, ponieważ w ciele tych stworzeń znajdują się takie substancje, jak fukozylowane glikokoniungaty, które na kontynencie azjatyckim są stosowane w leczeniu schorzeń stawów. Boom na nie trwa od lat 80. XX wieku i jak podaje serwis, zainteresowanie ogórkami morskimi rozprzestrzeniło się również na kraje europejskie w związku z czym od 1996 do 2011 roku liczba krajów, które eksportują strzykwy, wzrosła z 35 do 83.
Ogromny wzrost popularności strzykw spowodował jednak przełowienie. Jest ich coraz mniej, co negatywnie wpływa zarówno na ekosystem, którego są ważną częścią (7 gatunków wpisano na listę zagrożonych), jak i na cenę - stają się coraz droższe. Ponadto Business Insider zwraca również uwagą na to, jak niebezpieczne dla człowieka są połowy strzykw. Nurkowie muszą bowiem zanurzać się coraz głębiej, a często są to osoby, które nie zostały nawet odpowiednio przeszkolone. Serwis informuje, że w trakcie prób pozyskania strzykw zmarło ok. 40 nurków z Jukatanu (inf. z grudnia 2022 roku).
Po najnowszym odkryciu, którego dokonali badacze z University of South Australia, popyt na ogórki morskie może jeszcze wzrosnąć. Naukowcy wzięli bowiem pod lupę gatunek strzykw o nazwie Holothuria scabra. Okazało się, że to stworzenie w formie suszonej z ekstraktami soli może wpływać na hamowanie wytwarzania się tzw. AGE's. To końcowe produkty glikacji. Są w żywności (jak podaje serwis dietetycy.org.pl, najwyższe stężenie w produktach odzwierzęcych notuje się w wołowinie, serach, potem w drobiu, wieprzowinie, rybach i jajach), dymie papierosowym i naszym organizmie.
AGE's wpływają negatywnie na nasze zdrowie. Przyczyniają się do powstawania stanów zapalnych i promowania stresu oksydacyjnego. Sprzyja to rozwojowi chorób serca, nerek, wątroby, cukrzycy czy nowotworów. Właśnie na cukrzycy skupili się australijscy badacze. Dr Permal Deo, autor eksperymentu, zaznaczył, że "nagromadzenie AGE’s wiąże się z powikłaniami cukrzycy typu 2, więc strategie zapobiegania temu mogą zmniejszyć ryzyko wystąpienia powikłań cukrzycowych". Zatem w związku z tym, że suszony ogórek morski może hamować wytwarzanie tych szkodliwych związków, istnieje szansa, by stał się produktem, który można byłoby w przyszłości wykorzystywać jako jedno z narzędzi w walce z cukrzycą i jej powikłaniami.
Źródło: Business Insider, abczdrowie.pl, National Geographic, unisa.edu.au