Moda na skracanie dystansu w sytuacjach, które kiedyś uchodziły raczej za formalne, trwa już od dłuższego czasu. Mimo to ten temat nadal, gdy zostanie rzucony na stół, prowadzi do ożywionych dyskusji. Jedną z takich kwestii jest zwracanie się przez kelnera do gości na "ty". Niektórym osobom bardzo to przeszkadza, inne nie widzą w tym nic złego, a nawet cieszą się, że mogą wydostać się ze sztywnego schematu. W końcu w języku angielskim do większości osób i w większości sytuacji mówimy "you", czyli "ty", więc dlaczego nie przenieść tego na polski grunt?
Zdania na ten temat są oczywiście podzielone. Ile osób, tyle opinii. Zapytaliśmy o to zarówno gości restauracji, jak i osoby, które pracują lub pracowały jako kelnerki i kelnerzy. Co o tym myślą?
- Ja jestem na tak. Jeżeli ktoś jest w moim wieku albo trochę starszy lub młodszy, to też raczej zwracam się na "ty" - mówi Bartek, który wypowiada się pozycji gościa. Ola z kolei nie ma nic przeciwko, jeśli w knajpie panuje luźna atmosfera, a kelner jest w podobnym wieku do niej. - Jeśli jednak ktoś mocno starszy tak do mnie mówi, to kojarzy mi się z relacją nauczyciel-uczennica, a to średnio mi odpowiada. Ten brak komfortu wynika też z tego, że nie umiem mówić na "ty" do kogoś starszego ode mnie z szacunku - dodaje.
Sylwii też trudno przyzwyczaić się do tego trendu. - Z mojej perspektywy skracanie dystansu weszło do Polski, gdy już byłam mocno pełnoletnia, więc czuję się niekomfortowo w takiej sytuacji. Zresztą niektórzy kelnerzy/sprzedawcy też wyraźnie mieli wobec mnie z tym problem - mówi. Przyznaje, że chodzi nie tylko o relację kelner-gość, lecz także o inne okoliczności, również w pracy. - Miałam kiedyś współpracowniczkę, która była starsza ode mnie o ok. 30 lat. Trudno mi było do niej mówić na "ty" po prostu z szacunku - mówi.
Wśród kelnerów też nie ma w tym temacie jednolitego stanowiska. Jedni są kategorycznie przeciwni skracaniu dystansu, inni twierdzą, że nie ma w tym nic złego, choć wszystko zależy od charakteru restauracji.
Myślę, że wszystko zależy od klimatu restauracji, menu, wystroju. W naszym lokalu nie mówiło się do gości na ty, ale zupełnie nie przeszkadza mi, kiedy kelnerzy czy barmani w taki sposób się do mnie zwracają. Myślę, że w Polsce za dużo sobie "paniujemy" i "panujemy"
- mówi nam Magda, która przez pięć lat pracowała jako kelnerka i barmanka w restauracji nad Motławą w Gdańsku.
Jej zdaniem zaczyna się to jednak w Polsce zmieniać, między innymi dzięki temu, że w wielu firmach współpracownicy zwracają się do siebie w taki nieformalny sposób. - Skraca to dystans i buduje poczucie równości, niezależnie od zajmowanego stanowiska. W mówieniu na "ty" w restauracjach chyba też o to trochę chodzi. Żeby osoba przychodząca zjeść faktycznie czuła się swobodnie, była traktowana jak gość, a nie pan klient czy pani klientka. Bo atmosfera w jedzeniu też ma znaczenie - uważa.
W podobnym tonie wypowiada się były kelner z Warszawy, który prosi o zachowanie anonimowości. - To zależy i od restauracji, i od klienta. Jeśli w lokalu jest luźna atmosfera, ludzie są w podobnym wieku i klient sam zacznie taką formę, to spoko - stwierdza.
Odmienne zdanie mają jednak druga Magda oraz pani Agnieszka. Pierwsza z nich dorywczo pracowała jako kelnerka w pizzerii oraz w lożach vipowskich podczas wydarzeń sportowych.
Myślę, że to niekulturalne, sama w życiu nie pokusiłabym się o to, aby mówić do gości na "ty". Do dzieci można się zwrócić tak bezpośrednio, ale do dorosłych to lekka przegięcie, szczególnie że jesteśmy w pracy i musimy trzymać się jakichś norm
- mówi kategorycznie.
Pani Agnieszka, która pracuje we włoskim lokalu w Sopocie, też nie przepada za trendem na skracanie dystansu. Nawet jeżeli w danym miejscu panuje swobodny klimat. - Nie podoba mi się to, każdy zasługuje na szacunek. U nas w pracy jest luźna atmosfera, bo to prawdziwe włoskie bistro, ale i tak, gdy podchodzę do stolika, zwracam się do gości per "pan" lub "pani" - przyznaje.
Każdy podchodzi więc do tej kwestii indywidualnie, ale co na temat mówią zasady savoir-vivre? - Bardzo ważnym, a często wręcz najważniejszym, celem wyjścia do restauracji jest dziś nie tyle potrzeba zaspokojenia głodu (bo tę można zaspokoić, zamawiając dostawę do domu), a chęć przeżycia konkretnego, całościowego doświadczenia, jakie oferuje dany lokal. Mam na myśli wszystko, począwszy od wystroju, poprzez oświetlenie, zapach, muzykę, towarzystwo innych gości, po konkretny styl obsługi. Wychodząc naprzeciw takim oczekiwaniom, restauracje tworzą nastrój, który trafi w gusta określonej grupy docelowej. A te bywają przecież bardzo różne! To dotyczy także sposobu zwracania się do gości - mówi nam Tomasz Roy-Szabelewski znany w sieci jako Elitarny Łobuz. To pochodzący z rodziny warszawskich przedsiębiorców influencer, który w sieci dzieli się ze swoimi obserwatorami wiedzą z zakresu stylu, etykiety i dobrych manier.
Jako przykład, choć przyznaje, że ekstremalny, przywołuje amerykańską sieć tanich restauracji, w których obsługa... obraża gości lokalu. Klienci są jednak świadomi, a wręcz żądni tego, co ich czeka. - Wracając do meritum: tak samo, jak hamburgera, pizzy czy hot dogów nie podaje się nigdy na wykwintnych przyjęciach, bo nie są to dania formalne, tak samo sztywne reguły etykiety nie muszą za tymi daniami podążać do burgerowni, pizzerii lub food trucków. O ile w wykwintnej restauracji bycie na "ty" jest niedopuszczalne, o tyle w np. burgerowni stanowi część koncepcji miejsca, tak samo jak np. w barbershopie - wyjaśnia Roy-Szabelewski.
Nie zawsze musi nam się jednak podobać, nawet w burgerowni lub pizzerii, że ktoś zwraca się do nas w ten sposób. Jak możemy zareagować, żeby w kulturalny sposób zaznaczyć, że nie chcemy przenosić relacji na taki nieformalny poziom? - Radziłbym konsekwencję w zwracaniu się do takiego kelnera per "pan", aż się zorientuje, że jego poufałość jest jednostronna - podpowiada Elitarny Łobuz. A gdy to nie poskutkuje? Tomasz Roy-Szabelewski sugeruje, żeby spróbować innego podejścia. - Jeżeli to nie pomoże, można też z udawaną naiwnością zapytać go, czy skądś się już znamy, bo mówi pan do mnie, jakby tak było.
Odpowiedź na pytanie, co zrobić, gdy ktoś (niekoniecznie w restauracji) samowolnie przechodzi na "ty", znajdziemy też na blogu Aleksandry Pakuły, trenerki etykiety i ekspertki savoir-vivre. Ona również wymienia dwa sposoby: jeden dla cierpliwych, drugi dla niecierpliwych. "Jeśli nie życzysz sobie, by druga osoba zwracała się do Ciebie na "ty", możesz wyjątkowo mocno artykułować zwrot "Pan/Pani", gdy sama się do niej zwracasz. Nawet wyjątkowo oporna jednostka w pewnym momencie zrozumie, że popełnia błąd" - czytamy. Niecierpliwi mogą natomiast po prostu grzecznie poprosić, by druga osoba nie mówiła do nich w ten sposób. "Taka prośba nie będzie faux pas. Ważne jednak, by zrobić to taktownie (...) - podkreśla Pakuła.