Jak zrobić kotlety schabowe, żeby były mięciutkie i soczyste? Na pewno nie tak, jak ja ostatnio. Miałam w planach przygotować właśnie te kotlety na niedzielny obiad. Wiedziałam, że tego dnia będę mieć jeszcze dużo innych rzeczy do roboty, więc za kotlety zabrałam się dzień wcześniej. Pokroiłam mięso, posoliłam, dodałam pieprz i słodką paprykę, rozbiłam tłuczkiem i włożyłam do lodówki, by się zamarynowały do następnego dnia. Nie zdawałam sobie sprawy, że dodanie soli do marynowania na sucho sprawi, że trzeba będzie żuć każdy kęs w nieskończoność.
Doprawiając mięso, popełniłam niemal książkowy błąd. Przecież doskonale wiedziałam, że sól obkurcza włókna mięsa i wyciąga wodę. Wykorzystuję tę właściwość tej przyprawy, przygotowując dojrzewający schab i wędliny. Zapomniałam jednak o tym i doprawiłam kawałki mięsa solą, a później je rozbiłam, przez co przyprawa została "wprowadzona do środka". Kiedy wyjęłam mięso, zauważyłam, że puściło sporo płynu. Osuszyłam je, zapanierowałam tak jak zawsze i usmażyłam na sporej ilości smalcu. Kotlety pachniały ładnie, owszem, ale były suche i twarde. Nikt nic nie powiedział, ale po minach bliskich widziałam, że zwyczajnie męczą się nad talerzami.
Po tej kotletowej porażce postanowiłam wrócić do swojego starego patentu na schabowe. Sól dodawałam dopiero przed smażeniem, a marynowałam je na mokro. Takie kotlety wychodziły mi zawsze soczyste i delikatne, a podstawą były cebula i maślanka. Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby akurat tamtego dnia porzucić ten patent.
Składniki: