Na krajowe warzywa i owoce wiele osób czeka z niecierpliwością. Czy może być bowiem coś lepszego od pysznych młodych ziemniaczków z koperkiem, czy chłodnika z botwinki z jajkiem?
Stragany zachęcają całą gamą radosnych kolorów. Z apetytem się do nich zbliżamy, sięgamy po kilka korzeni pietruszki i... stopuje nas cenówka - nawet 12 złotych za kilogram, jak wynika z analizy cen na giełdach. Może nie jest to jeszcze zaporowa kwota, ale umówmy się - to cztery razy tyle, co rok temu w tym czasie. Idziemy dalej, fasolka szparagowa prawie 37 zł/kg, no i bób, prawdziwy rekordzista - 39 zł/kg. To może chociaż czereśnie? 30 zł. Dalej drogo, choć już nie tak, jak jeszcze kilka tygodni temu.
Dwa lata temu klienci sklepów i straganów łapali się za głowy, widząc ceny pietruszki. Przez jakiś czas uchodziły wręcz za produkt luksusowy. Bo kto będzie płacił ponad 20 złotych za coś, co normalnie kosztuje nie więcej niż 4?
W tym roku również z niepokojem patrzymy na ceny krajowych dobroci. A prognozy nie są obiecujące, bo ceny - póki co - jeszcze rosną. Jak mówi Monika Przeworska, dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej, cytowana na portalu Money:
Obserwowane na rynku ceny krajowych warzyw faktycznie w dużej mierze są wyższe niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Wpisuje się to w ogólną tendencję, którą obserwujemy od kilku sezonów.
Okazuje się, że pogoda i jej anomalia (na przykład gradobicia, które przetoczyły się niedawno przez Małopolskę i spowodowały liczne straty) to tylko połowa problemu. Rolnicy i sadownicy bowiem (podobnie jak i inni przedsiębiorcy) zmagają się z najwyższą od dawna inflacją, a także rosnącymi kosztami utrzymania pracowników.
Dodatkowo producenci dokładnie kalkulują, co im się opłaca, a co nie. W związku z tym, doświadczając niskich cen skupu na przykład pietruszki rok temu, w tym roku postanowili jej nie siać. Dlatego dziś mamy jej niedosyt i dlatego to, co jest, sprzedaje się po wysokich cenach. Jest jednak szansa, że wysokie zarobki ze sprzedaży tegorocznych warzyw i owoców znów zachęcą rolników i sadowników do ich uprawy w kolejnym roku.
Pozostaje nam więc uzbroić się w cierpliwość lub zacisnąć zęby i wyciągnąć portfele. No bo jak tak nie korzystać z krajowych dobroci?