Tiktokerka bez ogródek o restauracji zwyciężczyni "MasterChefa": "Słuchajcie, jaka akcja". Basia Ritz ostro odpowiada

Media społecznościowe mają ogromną siłę. Bardzo łatwo wyciągnąć kogoś na piedestał, równie łatwo można go z niego zrzucić - a przynajmniej spróbować. Ostatnio światem polskich foodies zatrzęsła recenzja doświadczenia jednej z popularniejszych tiktokerek, znanej pod nickiem @agatestuje. Na swoim profilu, który obserwuje ponad 55 tys. osób, opublikowała filmik, w którym opisała lunch w restauracji zwyciężczyni pierwszej edycji "MasterChefa" - Basi Ritz.

Tiktokerka ostro o restauracji Basi Ritz

Już od pierwszego spojrzenia na nagranie widać, a potem także słychać, że nie będzie to pozytywna opinia. Tiktokerka zaczyna od podpisu:

Odwiedziłam restaurację zwyciężczyni MasterChefa! Oglądajcie, bo ta historia jest żenująca.

Następnie kontynuuje narrację:

- Słuchajcie, jaka akcja. Wchodzę tam sobie na luzaku w porze lunchowej. Chcę zamówić lunchyk, a kelner wskazuje mi menu i mówi, że jest pandemia i żebym się lepiej zastanowiła, bo koszt dezynfekcji - jeśli nie zamówię - będzie wynosił 50 złotych - słyszymy. No i ogólnie miałam wyjść, ale stwierdziłam, że opowiem wam tę historię i zrobię dla was tiktoka.

Niestety tiktokerki nie udało się usatysfakcjonować także jedzeniem. Skwitowała je krótko:

Dobrego smaku to ja tam nie uświadczyłam, ale za to soli tam nie żałowali. Za ten obleśnie słony lunch zapłaciłam 139 złotych. Nie polecam.

Pod nagraniem znalazło się sporo oburzonych głosów. Wielu użytkowników wypowiedziało się o tej sytuacji w sposób prześmiewczy:

Może po obiedzie jeszcze na zmywak. Po co brudne naczynia po sobie zostawiać.
A to oni litrem czystego spirytusu ten stolik dezynfekują? Bo cena dezynfekcji na to wskazuje. Ale cyrk.

Niektórzy skomentowali też kwestię płatnej toalety. Okazuje się bowiem, że kilku obserwatorów @agatestuje chciało z niej skorzystać, mimo że nie było jej gośćmi. Podobno za taką możliwość należy zapłacić 50 złotych.

Lawina hejtu przez nieporozumienie

Odezwaliśmy się do obsługi restauracji Basi Ritz. Odpowiedź, jaką otrzymaliśmy od właścicielki, nie pozostawia złudzeń, że pomiędzy tiktokerką a obsługą musiało dojść do nieporozumienia.

Stwierdzenie, że jeżeli nie zamówi się niczego w naszej restauracji, za dezynfekcję trzeba będzie zapłacić 50 zł, jest po prostu nieprawdziwe, jest wręcz oszczerstwem.

- Ponieważ w czasach pandemii wdrożono ścisłą koncepcję higieny, aby chronić wszystkich Gości, nasi kelnerzy proszą o zapoznanie się z menu po wejściu do restauracji, zanim zajmą miejsce przy nakrytych stołach. Nigdy nie zażądano od Gościa zryczałtowanej opłaty za sprzątanie stołu w celu dezynfekcji - czytamy w komunikacie.

Zobacz wideo Jacek serwuje romantyczną kolację: pierś z kaczki z pieczonymi warzywami

W dalszej części odpowiedzi Ritz wyjaśnia, co mogło być przyczyną nieporozumienia:

Przy drzwiach wejściowych znajduje się informacja, że toalety są dostępne wyłącznie dla Gości restauracji i że niezgodne z prawem korzystanie będzie skutkowało opłatą za sprzątanie.

- Decyzja ta opierała się na ogromnej ilości skrajnie negatywnych doświadczeń: odwiedzający toaletę z ulicy wielokrotnie opuszczali toalety wybrudzone kałem [...], regularnie kradły artykuły higieniczne dostarczane naszym Gościom [...]. Było to nie tylko uciążliwe dla nas wszystkich, ale przede wszystkim niedopuszczalne dla naszych Gości [...].

Opłata za sprzątanie za nieuprawnione korzystanie z toalety ma przede wszystkim charakter odstraszający.

- W nagłych wypadkach, dla dzieci, kobiet w ciąży i osób niepełnosprawnych udostępniamy toalety bezpłatnie, pomimo złych doświadczeń. Pozostałe osoby namawiamy do skorzystania z toalety publicznej w Marinie Gdańsk, oddalonej o ok. 20 m.

Basia Ritz wypowiedziała się także na temat jedzenia, które ewidentnie nie przypadło do gustu @agatestuje:

- Nigdy nie można wykluczyć, że Goście reagują na niektóre przyprawy z większą wrażliwością niż inne, dlatego ważne jest dla nas, aby niezwłocznie informowano obsługę o ewentualnych reklamacjach, abyśmy mogli natychmiast zareagować i np. zaproponować inne danie. W tym przypadku tiktokerka zwróciła uwagę kelnerowi na dla niej zbyt słony smak dopiero po tym, jak całkowicie skonsumowała posiłek i kelner uprzątnął pusty talerz. Ponieważ jednak chcieliśmy w jakiś sposób zareagować na niespełnione oczekiwania, w ramach rekompensaty napoje zostały usunięte z rachunku.

Dodała też, że w wyniku publikacji nagrania, ona sama, jak i obsługa restauracji muszą mierzyć się z ogromną krytyką. Według niej jest ona fałszywa i niepoparta faktycznym doświadczeniem recenzentów.

W międzyczasie zauważyliśmy, że relacja tiktokerki zapoczątkowała ogromną falę nienawiści i na nasz temat wciąż pojawia się mnóstwo fałszywych recenzji napisanych przez osoby, które nigdy nie odwiedziły naszej restauracji. Fala hejtu jest ciągle podsycana na profilu tiktokerki.

- Na podstawie błędnych informacji została skonstruowana historia, która miała na celu przyciągnięcie uwagi i zyskanie większego jeszcze rozgłosu, co najwyraźniej się udało. Z powodu fałszywych zarzutów i zniesławienia, zastanawiam się nad podjęciem kroków prawnych

- dodała Ritz.

Krytyczna ocena ocen

Opinie w internecie bywają bardzo pomocne w wyborze restauracji, do której zamierzamy się wybrać i zdecydowanie warto z nich korzystać. Jednocześnie zachęcamy także do krytycznej oceny... ocen. Nie każdemu smakują te same potrawy i nie każdy będzie miał podobne doświadczenia w tym samym lokalu. Warto wybierać knajpy na podstawie wielu recenzji lub po prostu tam pójść i samodzielnie się o tym przekonać. A nuż nasze wyjście do restauracji przybierze całkiem inny ton.

Więcej o: