Jak zmieniało się jedzenie na studniówkach? Dewolaj nadal dumnie pręży pierś, ale były też kontrowersje. "Niektórzy się wstydzili"

Ola Wiśniewska
Początek roku to nie tylko nawał postanowień noworocznych, które prawdopodobnie znaczna część osób porzuci w okolicach lutego, i przepełnione siłownie (w których prawdopodobnie też zrobi się luźniej w lutym). To także studniówki! Przez wielu maturzystów bardzo wyczekiwane, okupione wieloma godzinami spędzonymi na próbach poloneza i na poszukiwaniach najlepszej kreacji. My jednak chcemy spojrzeć na studniówki pod kątem, o którym w ich kontekście aż tak dużo się nie mówi - tego, co stoi na stołach. Bo o tym, co pod nimi, to pewnie wszyscy wiedzą.

Więcej o studniówkach przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.

Ze studniówkami jest trochę jak z weselami. Trendy wciąż się zmieniają, stroje, które jeszcze rok czy dwa lata temu były modne, teraz ze wstydem wciska się gdzieś na dno szafy, żeby przypadkiem nikt ich nie zobaczył. A warto je zatrzymać, bo jak wiemy, moda wraca i być może za jakiś czas taka sukienka znów stanie się najbardziej pożądaną kreacją.

Nie inaczej jest z wystrojem. Kolorowe balony i serpentyny czy drabinki na szkolnej sali gimnastycznej zasłonięte granatowym materiałem dawno odeszły do lamusa. Nieco mniej miejsca (w przeciwieństwie do wesel, gdzie menu gra jedną z głównych ról) poświęca się jednak jedzeniu. Czy tutaj moda na przestrzeni lat też bardzo się zmieniła?

Próbowałam sięgnąć pamięcią do własnej studniówki w 2011 roku, ale żadna potrawa nie była najwidoczniej warta zapamiętania. Wiem, że już kilka miesięcy przed balem trwały na szkolnych korytarzach intensywne rozważania i dyskusje dotyczące tego, czy alkohol na stole będzie, czy jednak trzeba będzie wnosić butelki pod sukienkami. Prawdą okazała się ta druga opcja, choć z moich rozmów ze znajomymi wynika, że niektóre szkoły zdecydowały się postawić na stołach kieliszki. Chyba na zasadzie, że wiemy, że i tak uczniowie będą pić, więc niech chociaż nie piją z gwinta.

Niezniszczalny de volaille

Uznałam, że może moi koledzy i koleżanki z redakcji będą mieć lepszą pamięć niż ja. Wspomagani zdjęciami i filmami ze swoich bali opowiedzieli mi nieco, jak to u nich wyglądało. Wachlarz kulinarnych rozwiązań był dość szeroki, choć pewne punkty pozostały niezmienne.

Mój brat studniówkę miał w szkole, rok dokładnie 2000 i mamy jeździły robić kanapki

- wspomina Zuzia.

2001 - zajrzałam do zdjęć, bo też nie pamiętam. Z tego, co widzę, cały wieczór pod nosem jakieś kotlety miałam, sałatkę, ciasto i mandarynki

- opisuje Ewa.

2005, jak dobrze kalkuluję. Przypomniało mi się, że u nas był szwedzki stół. I na pewno jakieś mięsa w sosach były

- przypomina sobie Paulina.

2009 - rosół albo strogonow, a na drugie de volaille i do tego paskudne "kulki" z ziemniaków z głębokiego tłuszczu. Pamiętam je, bo przy pierwszym kęsie kulka wyskoczyła mi spod widelca i trafiła w pożyczony od niedoszłego teścia krawat

- wspomina Paweł.

Zobacz wideo Na TikToku obserwują go 3 mln fanów. Tylko nam zdradził, jak wyglądała jego studniówka

Nieco mniej traumatyczne wspomnienia ma Marta, choć brzmią bardzo podobnie do poprzednich relacji. 

2011 - na wejście rosół, na danie główne de volaille, na stołach jakieś sałatki, potem ciasto, owalne talerze pełne treści. Opcji wege nie było

Magda, która studniówkę miała w 2017 roku, podesłała mi nawet pełne menu. Co od razu rzuciło mi się w oczy? Oczywiście de volaille (czy też po prostu: dewolaj) dumnie prężący pierś wśród innych dań głównych. Lata mijają, a pozycja tego kotleta wciąż jest niezagrożona. Dlaczego? Nie mam pojęcia, ale może nie zdaję sobie po prostu sprawy, jak silne jest dewolajowe lobby.

Jest też oczywiście tradycyjny rosołek, żurek czy barszczyk czerwony, ale moją uwagę przykuło kilka innych pozycji. Po pierwsze: pojawiły się opcje wege. W liczbie dość skromnej w porównaniu z opcjami mięsnymi, ale już przynajmniej jest cokolwiek. Po drugie: kebab, zupa tajska z mlekiem kokosowym, spaghetti aglio olio e peperoncino oraz zupa ze słonecznej Toskanii na bazie pomidorów i ziół. Trzeba przyznać, że jest to pewne pójście z duchem czasu.

embed

fot. redakcja

Magda przyznała, że u niej w szkole o menu były najbardziej burzliwe dyskusje. A więc jednak moja teza, że jedzenie jest na studniówce sprawą drugorzędną, trochę upada. - Musieliśmy wybrać po jednym daniu z każdego zestawu. Było osiem klas i każda mówiła co innego. W pewnym momencie strasznie się pokłóciliśmy. Dyskutowaliśmy o tym w styczniu, zaledwie dwa tygodnie przed imprezą - opowiada.

Kebaby wjeżdżają na salony w towarzystwie minibaru

O rosnącej roli kebabów na studniówkach pisała też w 2019 roku Wirtualna Polska. "Ze schabowym z powodzeniem konkurują kebaby czy dania wegańskie" - czytamy w leadzie artykułu Martyny Kośki pt. "Kiedyś kotlet de volaille, dziś kebab i mobilny mini bar". Dalej wypowiada się maturzystka z Warszawy, która studniówkę miała w restauracji "Forteca", która należy do rodziny Kręglickich.

Mieliśmy fotobudkę i fontannę z czekoladą, ale największą popularnością cieszył się pan, który przygotowywał kebaby

PR-managerka lokalu zapewniała, że kebaby są wysokiej jakości, bo przygotowują je kucharze, którzy na co dzień pracują w greckiej restauracji Kręglickich. Dodała też, że młodzież coraz częściej chce, aby w menu znalazły się też dania wegetariańskie i wegańskie. Poza tym w tekście pojawia się też wypowiedź pracownika jednej z firm eventowych, która w swojej ofercie ma m.in. minibar, w którym barmani przygotowują bezalkoholowe drinki.

Magda, wspomniana wyżej koleżanka z redakcji parentingowej, która pokazała mi menu ze swojej studniówki, mówi, że u nich kebab doprowadził niemal do rozłamu. - O kebab była największa burza. Finalnie stanęło na tym, że był jako drugie danie. Część była zadowolona, a część wstydziła się to jeść. Mówili, że to paranoja, żeby dawać go do jedzenia na takim oficjalnym balu - wspomina.

Z drugiej strony mamy maturzystów z łódzkiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Z tekstu WP dowiadujemy się, że ich studniówka odbyła się w sali gimnastycznej (a jednak!), a jedzenie przygotowały panie kucharki ze szkolnej stołówki.

Wykwintnie, ale bez przesady

Powyżej przewinęła się też fontanna czekoladowa. Na zdjęciach, która znalazłam w naszej agencji, również parę razy się pojawiła (w 2013 roku) i było widać, że wzbudza spore zainteresowanie. Z tekstu, który w 2010 roku został opublikowany w serwisie internetowym Gazety Lubuskiej wynika, że wówczas takie fontanny - do wyboru z czekoladą mleczną, gorzką lub białą - były prawdziwym hitem. Podobnie jak duże torty z logo szkoły (na naszym zdjęciu z 2018 roku). Co jeszcze wtedy królowało na studniówkowych stołach? Trzeba przyznać, że było dość wykwintnie.

Studniówka liceum we Wrocławiu, 2013 rok
Studniówka liceum we Wrocławiu, 2013 rok Fot. Tomasz Szambelan / Agencja Wyborcza.pl
Studniówka liceum we Wrocławiu, 2018 rok
Studniówka liceum we Wrocławiu, 2018 rok Fot. Krzysztof Ćwik / Agencja Wyborcza.pl

Specjalnością jednej z firm była wówczas "szynka w całości na płonąco z kaszą i kapustą oraz indyk faszerowany na słodko lub ostro, także podany w ogniu". Z kolei w jednym z toruńskich hoteli można było zamówić np. dorsza lub karmazyna w ziołowej tempurze czy roladki z ptactwa leśnego, ale też kotlety de volaille, smażone pierogi czy tortillę z mięsem i warzywami w sosie meksykańskim.

Inny restaurator podkreślał jednak, że nie każda szkoła chce odejść od tradycji, dlatego nadal króluje przede wszystkim kuchnia staropolska. Mamy więc schabowe, kurczaka czy, znów, nieśmiertelnego dewolaja. Żeby jednak nie było tak w 100 procentach tradycyjnie, to czasem udawało się zamienić sałatkę jarzynową np. na krabową.

W PRL-u żelazny zestaw: paluszki i mineralka

Skoro wiemy już, jak było kilka i kilkanaście lat temu, przenieśmy się jeszcze głębiej - do czasów PRL-u. W poszukiwaniu fotograficznych dowodów na to, jak wyglądały wówczas studniówki, zajrzałam do zasobów Narodowego Archiwum Cyfrowego. Są tam m.in. zdjęcia ze studniówki Liceum Medycznego w Warszawie opisane latami 1968-1974. Co widzimy na stołach? W oczy od razu rzucają się liczne butelki Perły Bałtyku, czyli mineralnej wody solankowej z Kołobrzegu.

Na etykiecie zapewniano, że woda "orzeźwia, wzmaga apetyt, wzmaga trawienie, pobudza perystaltykę jelit, działa kojąco i przeciwzapalnie, wpływa korzystnie na chemizm soków ustrojowych oraz przemianę materii". Wydaje się zatem, że na studniówkę jak znalazł.

Studniówka w Liceum Medycznym w Warszawie, lata 1968 - 1974
Studniówka w Liceum Medycznym w Warszawie, lata 1968 - 1974 Archiwum Grażyny Rutowskiej / Narodowe Archiwum Cyfrowe

Na zdjęciach z NAC nieodłącznym towarzyszem wody są paluszki wetknięte w kubeczki, a także szklanki z herbatą. Uwagę przyciąga też całkiem elegancki tort z kremem ustawiony na paterze oraz owoce. Było więc raczej skromnie.

Studniówka 2023. Jesz, co chcesz

Przeszłość mamy już omówioną, wróćmy więc do teraźniejszości. Jakie są zatem trendy kulinarne na studniówkach w tym sezonie? Przejrzałam menu kilku firm cateringowych, które wyskoczyły mi w Google'u. Mogę określić je jednym słowem: misz-masz.

W sekcji sałatkowej mamy jarzynową dla miłośników klasyki oraz hawajską dla tych, którzy chcą wyjść nieco poza schemat. Do wyboru są też paryska, grecka czy andaluzyjska. W jednym z hoteli można skusić się też na meksykański bar sałatkowy, a w nim: ogórek, pomidory, krucha sałata, kukurydza, fasola marynowana z podwędzaną papryką chipotle, chorizo, kaktus, mięso szarpane z sosem mole, kukurydziane nachos, kwaśna śmietana, sos serowy, salsy verde i rojo.

Dania główne to z jednej strony potrawy z łososiem i nieco bardziej wykwintnie skomponowane inne mięsa, a z drugiej wciąż gdzieś tam majaczy de volaille z bukietem warzyw. Wśród deserów mamy bajaderki, ale można zamówić też szarlotkę brulee, minibezy, babeczki w kilku wariantach, tiramisu w kieliszku czy panna cottę. Przekąski to przede wszystkim tzw. finger foods: tartinki, tartaletki, roladki, np. pieczone śliwki w boczku, roladki z łososia z kozim serem czy tartinki z chrupiącą prosciutto di parma na marynowanej gruszce z chruścikiem parmezanowym. Nie brakuje ciut bardziej klasycznych jajek faszerowanych czy pasztecików.

Nie zawsze w menu wyszczególnione są wersje wegetariańskie. Być może jednak jest to kwestia dogadania się na etapie zamawiania cateringu. Co jeszcze istotne: kebabów w tegorocznych propozycjach nie znalazłam.

Menu studniówkowe na przestrzeni lat z pewnością zmieniło się i wzbogaciło. Nieco odważniej spoglądamy w stronę kuchni innych krajów, nie boimy się eksperymentować. Z drugiej strony nie zamykamy sobie furtki do powrotu do tradycji i wciąż możemy postawić na dobrze znane klasyki. A wy które dania wybralibyście na swoją studniówkę, gdybyście mogli ją powtórzyć?

Źródło: informacja własna, finanse.wp.pl, gazetalubuska.pl, Narodowe Archiwum Cyfrowe 

Więcej o: