Kelner zdradza sekrety pracy. Co robią klienci? Gwiżdżą, są niemili i "stwierdzają, że nie zapłacą"

Pan Artur kelnerem jest od lat. Uważa, że praca, którą wykonuje, pozwala mu na godne życie. Jednak nie ukrywa, że zachowanie klientów bywa wyjątkowo uciążliwe. Traktowanie z góry to nie największy problem. Zdarzyło się, że został pobity.
Zobacz wideo Co najbardziej wkurzało Wersow w pracy kelnerki?

Praca kelnera dla wielu osób nie kojarzy się z wymarzonym zajęciem. Jednak są osoby, które świetnie odnajdują się w tej roli. Przykładem jest pan Artur, który, chociaż wielu nieprzyjemnych doświadczeń ceni sobie ten zawód.

Arogancję wyczuje z daleka. Kelner opowiada o trudnych gościach

Do restauracji, baru czy innego tego typu lokalu przychodzą wszyscy. Oznacza to, że mieszanka osobowości, poziomu kultury osobistej, czy zawartość portfela jest bardzo zróżnicowana. Pan Artur, który jest kelnerem od lat, potrafi rozpoznać arogancję i poczucie wyższości już na samym wstępie.

Kiedyś do lokalu przyszły dwie pary, podszedłem do nich. Przywitałem z uśmiechem tuż przy wejściu. Minęli mnie bez słowa. Nawet nie spojrzeli na mnie. Jakbym był powietrzem

- wspomina kelner w rozmowie z portalem facetxl.pl.

Zaznacza jednak, że tego typu sytuacje nie zdarzają się często. Natomiast wśród gości są także i tacy, którzy próbują ponad wszystko pokazać swoją wyższość.

Jeśli ktoś pstryka palcami, gwiżdże lub krzyczy "ej, ty!" na obsługę, to zazwyczaj nie jest to klient, który jest mile widziany. W ciemno można złożyć, że będą z nim problemy i to się sprawdza. Zawsze ma jakieś pretensje

- dodaje pan Artur.

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Sceny zazdrości i unikanie płacenia, czyli czego świadkiem jest kelner

Praca kelnera polega na tym, aby obsługując gości zapewnić im poczucie komfortu oraz usług na najwyższym poziomie. Jednak nie tylko, bywają sytuacje, kiedy rolą kelnera jest bycie niewidzialnym. Zwłaszcza gdy w grę wchodzą duże emocje. Okazuje się, że niefortunnie można zostać częścią konfliktu. Pan Artur został wplątany w małżeńską kłótnię.

To była duża impreza firmowa. Nad ranem wszyscy już wyszli. Przy stoliku została jedna para. Do baru wszedł mężczyzna. Dosiadł się do nich. Ten, który już siedział, poderwał się z krzesła i szybko wyszedł z lokalu. To był prawdopodobnie spłoszony kochanek. Ten mąż wypytywał mnie potem, czy widziałem, żeby się trzymali za ręce lub całowali. Przyznałem, że nic takiego nie widziałem i że to nie moja sprawa. Spotkałem go potem. Przyszedł do baru już z inną kobietą

- opowiada kelner.

Pan Artur przyznaje, że spotkało go wiele ciekawych sytuacji. Niektóre zapamiętał na długo. A wszystko za sprawą rozwoju wydarzeń. Pewna rodzina z dzieckiem, która zamówiła steki i piwo. Po skończonym obiedzie nie chciała zapłacić, twierdząc, że kwota jest zbyt wysoka. Pracownik nie krył zdziwienia. W końcu po to są ceny podane w karcie menu, aby każdy mógł ocenić, na co go stać. Sprawa skończyła się interwencją policji. Z relacji kelnera wynika, że w restauracji pojawili się młodzi funkcjonariusze, którzy z uśmiechem i grzecznym tonem powiedzieli następujące słowa:

Dobry wieczór państwu, mamy propozycję: my nie zbadamy nikogo alkomatem ani nie będziemy dociekać, kto teraz zajmuje się w tym lokalu państwa dzieckiem, a wy zapłacicie rachunek, zamówicie taksówkę i na naszych oczach grzecznie wrócicie do domu

- wspomina pan Artur.

Okazało się, że interwencja przyniosła pozytywny skutek. Goście zapłacili i odjechali taksówką.

Wysokie napiwki i pobicie, czyli blaski i cienie w pracy kelnera

Pan Artur jak sam przyznaje, bardzo lubi swoją pracę. Jego wynagrodzenie sięga około 5 tys. miesięcznie wraz z  wysokimi napiwkami. Nie ma kredytów ani długów. Uważa, że zarobione pieniądze są dla niego wystarczające. Poza tym zawód kelnera daje mu możliwość poznawania nowych ludzi, lubi z nimi rozmawiać, a na ulicy często odbiera miłe gesty i pozdrowienia. 

Niestety zdarzały się także przykre sytuacje. Jak sam przyznaje, praca na stanowisku kelnera sprawia, że funkcjonuje w zupełnie innym rytmie dnia. Przez co często wraca w późnych godzinach nocnych.

Dwa lata temu taki nocny powrót do domu skończył się podbitym okiem i złamanym nosem. Miałem wyjątkowy niefart. Najpierw oberwałem na głównej ulicy, a potem już blisko domu

- opowiada.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.