Widzisz to na etykiecie? Lepiej odłóż produkt. Których substancji unikać, a które tylko strasznie wyglądają? Wyjaśniamy

Kiedy idziemy do sklepu, zwykle sięgamy po ulubione produkty. Czasem spojrzymy na cenę i pojemność, żeby sprawdzić, czy coś opłaca się bardziej. Nie wszyscy mamy jednak nawyk czytania etykiet, a naprawdę warto go w sobie wyrobić. Dzięki temu będziemy wiedzieć, czy produkt jest dobrej jakości. Jak jednak rozszyfrować skład? Które składniki mogą być szkodliwe, a których nie trzeba unikać? Spróbujemy to przystępnie wyjaśnić.

Więcej porad znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Czytanie etykiet nie jest trudne, ale trzeba wiedzieć, jak zacząć. Powinni to robić nie tylko alergicy, żeby sprawdzić zawartość alergenów, lecz także wszyscy inni.

Pierwsze, co powinno przykuć naszą uwagę, wcale nie znajduje się z tyłu opakowania, a wręcz przeciwnie - na samym przodzie. Chodzi o nazwę. Te fantazyjne mogą być kuszące, ale właśnie dlatego takie są - żeby zachęcić do zakupu bez sprawdzenia, czy skład też na pewno mają taki dobry. Lepiej więc sięgać po te produkty, które mają w nazwie to, czym są, a nie "aksamitne" czy "kremowe" określenia. Serwis Czytamy Etykiety, który poświęcony jest właśnie kwestii sprawdzania składów i wybierania jak najlepszych produktów, zwraca też np. uwagę na tzw. wody smakowe czy wody owocowe. One zazwyczaj obok owoców nawet nie stały. 

Zobacz wideo Katarzyna Bosacka wyjaśnia, na co patrzeć na zakupach. "Cena za kilogram, gramatura"

Patrz na długość i kolejność

Teraz możemy przejść do składu. To, na co należy zwrócić uwagę najpierw, to jego długość oraz kolejność składników. Im krótszy skład, tym lepszy. Ta zasada nie zawsze ma jednak zastosowanie, bo jeśli produkt zawiera dużo przypraw lub jeśli wymienionych jest dużo składników mineralnych, to naturalne, że skład będzie dłuższy, a przy tym wcale nie musi być zły. Zazwyczaj jednak więcej składników oznacza, że w produkcie znalazły się różnego rodzaju konserwanty, wzmacniacze smaku czy substancje zagęszczające, które w żywności dobrej jakości i jak najmniej przetworzonej nie są konieczne.

Jeśli zaś chodzi o kolejność, to na pierwszym miejscu jest ten składnik, którego w produkcie jest najwięcej. Im dalej, tym mniejsza zawartość w składzie. Lepiej unikać np. takich, w których na pierwszym miejscu jest cukier.

Czy każde "E" jest złe?

Gdy składnik, który widzimy na etykiecie, kryje się pod nazwą "E", po którym następuje liczba, zazwyczaj wyobrażamy sobie, że produkt zawiera samą szkodliwą chemię. Okazuje się jednak, że choć niektórych "E" faktycznie lepiej unikać, to część jest zupełnie niegroźna. Ba! Niektóre nawet pozytywnie wpływają na nasz organizm.

Do tych ostatnich należą pektyny, które w składach zapisane są symbolem E440. To polisacharydy, które występują m.in. w młodych owocach: jabłkach, cytrusach, czereśniach, winogronach czy brzoskwiniach. Starsze owoce zawierają ich mniej. W przemyśle spożywczym możemy z kolei spotkać je w dżemach, majonezach, galaretkach, sosach czy w produktach cukierniczych. Są stosowane jako substancje żelujące, emulgatory i substytuty tłuszczu.

Mimo że są dodatkiem do żywności, mają pozytywny wpływ na organizm. Obniżają poziom glukozy we krwi, redukują poziom tzw. złego cholesterolu, usprawniają pracę jelit czy regulują gospodarkę kwasów żółciowych.

Innym "E", którego nie należy się obawiać, jest mączka chleba świętojańskiego (karob, guma karobowa), która kryje się pod symbolem E410. W przemyśle spożywczym pełni funkcję emulgatora i stabilizatora. Robi się ją z nasion drzewa o nazwie szarańczyn strąkowy. Dodawana jest m.in. do lodów, sosów czy jogurtów. Jakie są jej zalety? Obniża poziom cholesterolu we krwi, wspiera trawienie, może być też wsparciem przy leczeniu refluksu. Należy jednak uważać, żeby nie spożywać jej w nadmiarze, bo może powodować wzdęcia, ponieważ zawiera dużo błonnika.

Kolejnym przykładem nieszkodliwego "E" jest E101. To ryboflawina, czyli naturalny barwnik. Zawiera witaminę B2. Do grona nieszkodliwych można zaliczyć też E100, czyli kurkuminę, która również jest naturalnym barwnikiem, a także np. E140 - chlorofile i chlorofiliny, czyli barwniki pozyskiwane np. ze szpinaku czy E162 - betaninę znaną też jako czerwień buraczana.

Których "E" w takim razie należy unikać? Lista jest dość długa. To wszystkie te oznaczone symbolami:

  • E249 - E252, czyli azotyny;
  • E220 - E228, czyli siarczyny;
  • E212 - benzoesan potasu;
  • E211 - benzoesan sodu;
  • E210 - kwas benzoesowy.

Lepiej unikać też nadmiernego spożywania fosforanów. W przemyśle spożywczym najczęściej stosuje się:

  • kwas fosforowy (E338),
  • fosforany sodu (E339),
  • fosforany potasu (E340),
  • fosforany wapnia (E341),
  • fosforany magnezu (E343),
  • difosforany (E450),
  • trifosforany (E451),
  • polifosforany (E452).

Fosforany zapobiegają wyciekowi wody z wędlin, nadają im większej kruchości, a także ładniejszego, żywszego koloru. Dotychczasowe badania wskazują, że nadmierne spożywanie wysoko przetworzonej żywności, która zawiera spore ilości tych związków, może prowadzić do zaburzeń gospodarki mineralnej. Objawia się to m.in. zaburzeniami koncentracji, spadkiem formy, zaburzeniami pracy serca, może powodować też zwiększoną łamliwość kości, a nawet prowadzić do osteoporozy. Fosforany mogą też przyczyniać się do rozwoju otyłości, nadciśnienia czy chorób serca.

Nie sposób jednak uwzględnić w tekście wszystkie szkodliwe i nieszkodliwe składniki. Większość osób wie, że lepiej nie sięgać po produkty z syropem glukozowo-fruktozowym oraz z olejem palmowym (nie dość, że nie jest zdrowy, to jeszcze nieekologiczny), ale gdybyśmy mieli opisać każdą substancję, jeden artykuł by nie wystarczył. Na stronie Czytamy Etykiety znajduje się jednak baza składników spożywczych, w której można sprawdzić, czy interesująca nas pozycja z etykiety jest w porządku czy niekoniecznie.

Wartość odżywcza i cena za kilogram

Na co jeszcze warto patrzeć na etykiecie? Na wartość odżywczą. To przydaje się szczególnie wtedy, gdy kilka produktów wydaje się bezpiecznych pod względem składu i nie wiemy, który wybrać. Lepiej kupić ten, który ma mniej soli i cukru. 

Na początku tekstu wspomnieliśmy o cenach. Większość z nas zwraca na nie uwagę, jednak nie zawsze na tę cenę, na którą powinna. Najlepiej bowiem patrzeć na cenę za kilogram. Ile razy zdarzyło wam się wziąć pozornie tańszy produkt, a potem odkryć, że kupiliście mniejsze opakowanie i że bardziej opłacalne byłoby jednak wzięcie innego? To powszechna sztuczka, na którą nabiera się wiele osób. Nie zawsze kierowanie się ceną z półki jest dobre też pod innym względem. Zdarza się, że płacimy tak naprawdę tylko za markę, podczas gdy produkt wcale nie jest dobry jakościowo.

Serwis Czytamy Etykiety po raz ósmy organizuje plebiscyt, w którym wybiera najlepsze pod względem składu produkty kosmetyczne i spożywcze. Nagrody zostaną rozdane w 11 kategoriach spożywczych i 15 kosmetycznych. Zwycięzcy zostaną wyłonieni 21 marca. Znajdziecie ich na stronie Plebiscyt Czytamy Etykiety. Gazeta.pl jest patronem medialnym tego wydarzenia.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.