Kryl to gatunek skorupiaka, który wyglądem przypomina półprzezroczystego robaka. Najpopularniejszy jest kryl antarktyczny, który na Antarktydzie odgrywa ogromną rolę i stanowi podstawę łańcucha pokarmowego. Żeruje w pobliżu powierzchni wody i żyje w ławicach. Jest pożywieniem dla ryb, pingwinów i wielorybów, ale mało kto wie, że był bardzo popularną przekąską w PRL-u.
Jak podaje portal Medonet, kryl jest bogaty przede wszystkim kwasy omega-3, które są niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania organizmu. Poprawia pracę narządu wzroku i mózgu, wspomaga pracę serca, a także zapobiega powstawaniu zatorów i zakrzepów, a dodatkowo korzystanie wpływa na stan włosów oraz paznokci.
Oprócz kwasów omega-3 kryl zawiera także sporo białka, witaminy A, D i E oraz astaksantynę, czyli przeciwutleniacz o działaniu przeciwzapalnym. Jak czytamy na Doz.pl, składnik ten występuje naturalnie także w algach i jest znany z dobroczynnego wpływu na skórę, ponieważ chroni komórki przed procesami starzenia.
Jak już wspomnieliśmy, kryl był bardzo popularny w czasach PRL, kiedy w sklepach brakowało żywności. Promowano go jako "alternatywę dla mięsa" i można było go kupić w formie konserw, mrożonek i smarowideł. I chociaż początkowo wzbudzał zainteresowanie, w Polsce nie przyjął się na dobre. Przeszkodą był nie tylko charakterystyczny smak i konsystencja, lecz także brak tradycji spożywania skorupiaków nad Wisłą. Jeśli masz ochotę, to zagłosuj w naszej sondzie, która znajduje się poniżej.