By ugotować dobry rosół, potrzeba sporo konkretnych składników. Musimy wykorzystać cały bukiet warzyw, które nadają zupie aromatu. To szczególnie ważne, gdy robimy rosół wegetariański. Jeśli decydujemy się na wersję mięsną, wybór mięsa jest nie mniej ważny. Smak całej potrawy odpowiednio podkręcają też oczywiście przyprawy. Liczy się również czas gotowania. Zatem, jak widać, na każdym z tych etapów można popełnić jakiś błąd.
Lekarka medycyny rodzinnej, doktor Magdalena Cubała-Kucharska, na Instagramie wymieniła pięć najpopularniejszych błędów, które popełniamy, gdy gotujemy rosół. Dotyczą zarówno samego procesu gotowania, jak i wyboru mięsa oraz przygotowania warzyw. Zwróciła też uwagę na... makaron.
Nie wal bardzo dużej ilości makaronu, bo to nie jest spaghetti. To jest esencjonalna zupa, która ma rzeczywiście uzupełnić nasze potrzeby żywieniowe.
Makaron to jedno, jednak zdaniem Cubały-Kucharskiej pierwszy błąd popełniamy już prawdopodobnie na zakupach. Chodzi o mięso. "Kupujesz chude piersi, chudą wołowinę. To ma być mięso z kością, czyli nogi z kurczaka, ma być szponder wołowy. Z tego robi się wywary, w których jest bardzo dużo kolagenu, aminokwasów i nukleotydów" - tłumaczy.
Według lekarki niepotrzebnie obieramy też warzywa przed dodaniem do garnka. "Warzywa powinny być ze skórką, za to dobrze wyszorowane" - mówi. To pod nią znajduje się wiele cennych składników odżywczych, więc gdy ją usuwamy, pozbywamy się częściowo również ich.
Cubała-Kucharska wskazuje także na czas gotowania rosołu. Uważa, że często robimy to zbyt krótko. "Rosół wymaga czasu. Ma pykać długo i ma być pod przykryciem" - instruuje. Podobnie uważa babcia naszej koleżanki z redakcji, która mówi, że rosół "ma puszczać oczka aż do sumy", czyli właśnie gotować się powoli przez kilka godzin (suma to niedzielna msza odprawiana w godzinach południowych, a rosół z założenia przygotowywany był od rana).
Ekspertka przestrzega również przed dodawaniem do rosołu gotowych mieszanek przyprawowych, które zawierają glutaminian sodu. Podpowiada, by zamiast nich dodać lubczyku. Choć nie ma wątpliwości, że najlepiej sięgać po naturalne składniki, to warto nieco rozszerzyć wątek glutaminianu sodu, który wywołuje sporo kontrowersji już od lat 60. ubiegłego wieku. Powszechnie uważa się go za szkodliwy dodatek do żywności. Tymczasem brakuje danych na jednoznaczne poparcie tej tezy.
"Według kilku organów ds. zdrowia, w tym Wspólnego Komitetu Ekspertów FAO/WHO ds. Dodatków do Żywności (JECFA), Agencji ds. Żywności i Leków (FDA) oraz Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA), MSG [monosodium glutamine, czyli glutaminian sodu - przyp. red.] jest ogólnie uważany za bezpieczny. Dopuszczalne dzienne spożycie (ADI) MSG ustala się na 30 mg/kg masy ciała na dzień, czyli znacznie więcej niż normalnie regularnie spożywasz" - czytamy na stronie eufic.org.
Eksperci podkreślają, że glutaminian sodu jest bezpieczny, gdy jest zjadany w umiarkowanych ilościach - czyli w takich, jakie występują w normalnej diecie. Około 1 proc. ludzi może być nadwrażliwy na ten lub jakikolwiek inny składnik żywności (na przykład na niektóre przyprawy), stąd istnieje obowiązek wymieniania glutaminianu sodu na opakowaniach, jeśli jest dodawany w celu wzmocnienia smaku. Osoby nadwrażliwe mogą odczuwać bóle głowy, przekrwienie nosa, katar, kichanie, swędzenie skóry, pieczenie w gardle lub w piersi, senność, mdłości.