Placki ziemniaczane cieszą się dużą popularnością, ponieważ robi się je stosunkowo szybko i łatwo. Najlepiej, gdy są chrupiące na zewnątrz i miękkie w środku. Nie zawsze jednak się to udaje. Prawdopodobną przyczyną może być... pośpiech. To, czy placki ziemniaczane wyjdą właśnie w takiej formie, zależy bowiem od dopilnowania jednego etapu.
Chodzi o smażenie, a konkretnie o temperaturę oleju, na którym smażymy placki. Powinno się je smażyć w głębokim tłuszczu, który jest dobrze rozgrzany. Optymalna temperatura to ok. 180 stopni Celsjusza. Jak to sprawdzić, jeśli nie mamy termometru kuchennego? Wystarczy położyć na patelni kawałek surowego ciasta. Jeśli zacznie rumienić się na brzegach, a olej wokół będzie skwierczeć, to znaczy, że jest dobrze rozgrzany. Placki ziemniaczane należy smażyć na średniej mocy palnika.
Zaleca się też, by przed smażeniem nie odsączać startych na tarce ziemniaków z nadmiaru płynu. Gdy to robimy, pozbywamy się nie tylko wody, lecz także cennej skrobi, która odpowiada za późniejszą chrupkość placków. Lepiej więc odlać nadmiar płynu, który zbierze się np. w misce, do której ścieramy ziemniaki, niż je odciskać.
Niektórzy stosują jeszcze inny trik. Dodają do masy ziemniaczanej jeden składnik, który ma zapewnić chrupkość. Chodzi o łyżeczkę sody oczyszczonej. Z kolei by placki ziemniaczane nie piły za dużo tłuszczu, należy dodać do nich jeszcze inny produkt - ocet. Wystarczy łyżka tego płynu, by danie smakowało znacznie lepiej. Nie ma się bowiem co czarować, że dużo smaczniejsze są takie placki ziemniaczane, które nie są nasiąknięte czy wręcz opite tłuszczem. Po usmażeniu jednak i tak warto je jeszcze odsączyć na ręczniku papierowym.