Zaletą później wiosny i wczesnego lata jest pojawienie się pierwszych sezonowych owoców. Najlepszym przykładem są czereśnie. Cena jednak od początku robi spore wrażenie. Kiedy w maju w sklepach za kilogram przysmaku trzeba było zapłacić blisko 100 złotych, w mediach nie brakowało krytycznych komentarzy.
Ceny czereśni od maja br. uległy zmianie. Oczywiście wszystko za sprawą faktu, iż właśnie trwa sezon na te owoce. Niektóre drzewa już dawno padły łupem szpaków, a inne dopiero zaczynają uginać się od bogatego plonu. Dlatego, jeżeli byliście przerażeni tym, ile trzeba zapłacić za kilogram, uspokajam, że czasem wystarczy trochę szczęścia, albo zwykła ciekawość, aby kupić owoce taniej, niż donoszą medialne źródła.
W miniony piątek udałam się na jeden z lokalnych bazarków. W ten dzień na sporym placu targowym w województwie świętokrzyskim można spotkać nie tylko stragany z odzieżą, ale przede wszystkim bogaty zieleniak. Podczas spaceru natknęłam się przyciągające wzrok czereśnie. Przy stoisku stał mężczyzna, który miał cztery pełne skrzynki bardzo dojrzałych owoców. W wyniku krótkiej rozmowy dowiedziałam się, że ów pan, jest, jak sam siebie określił "producentem". Zatem czereśnie są z pierwszej ręki. Brak pośredników sprawia, że także cena jest dość atrakcyjna. Za kilogram klient miał zapłacić 15 złotych.
Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Widząc wszystkie cztery skrzynki, gdzie dwie były po prawej, a dwie po lewej stronie sprzedawcy zapytałam, dlaczego mają różną cenę. Okazało się, że te z prawej, które kosztują 15 złotych za kilogram, pochodziły prosto z drzewa. Oznacza to, że po zerwaniu od razu wylądowały w skrzynkach. Natomiast pozostałe dwie skrzynki, to produkt premium. Zaskoczona tym określeniem zapytałam, na czym ma polegać różnica. Wówczas sprzedawca poprosił, abym przyjrzała się owocom, po czym dodał:
Widzi pani, te z lewej są już przebrane. Po zerwaniu czereśni z drzew kilka osób siedzi i ogląda każdą sztukę. Jeśli jest słabo dojrzała, lub popękana to ląduje wśród tych za 15 złotych. Najlepsze owoce przesypywane są do osobnego pojemnika i sprzedawane o pięć złotych drożej
- wytłumaczył właściciel plantacji. Szczerze mówiąc, kupiłam te po 15 złotych za kilogram, a i tak żadna czereśnia nie była robaczywa, ani zgniła. Ogólnie rzecz biorąc, jakość produktu spełniała moje oczekiwania. Owoce były słodziutkie, choć producent nie chwalił się, że są ekologiczne, zatem zakładam, iż były pryskane. Umyłam, zjadłam i polecam udać się na lokalne bazarki, by sporo zaoszczędzić i nie odmawiać sobie odrobiny przyjemności w formie rarytasu, jakim niewątpliwie są w tym roku czereśnie.