Ostatnie tygodnie przyniosły sporo zamieszania. Rząd wydał zalecenia, by pozostawać w domach, więc zawczasu wiele osób zrobiło zapasy, niekiedy naprawdę spore (więcej o tym: Przez koronawirusa Polacy zaczęli wykupować produkty. Sprzedaż niektórych wzrosła o prawie 100 procent). Wiele osób pracuje zdalnie, inni nie pracują wcale.
Granice państw są bardziej kontrolowane, co również przyczynia się do pewnych problemów. Pisaliśmy chociażby o wyzwaniach niemieckich plantatorów szparagów - w dużej mierze do pracy przy zbieraniu tych warzyw zatrudniają Polaków, a w związku z pandemią, nie jest to na razie możliwe. Czy podobne wyzwania stoją przed polskim rynkiem spożywczym? Zapytałam o to ekspertów.
- Sytuacja jest niezwykle dynamiczna. Wszyscy z dnia na dzień znaleźliśmy się w odmiennej niż dotychczas rzeczywistości. W dużej mierze dotyczy to branży handlu, której sprawne działanie jest teraz niezwykle ważne, aby zapewnić społeczeństwu dostęp do żywności - mówi Maciej Ptaszyński, wiceprezes Polskiej Izby Handlu
Przez gwałtowną reakcję na informacje, które docierają do nas z każdej strony, wiele osób 'rzuciło się' na zakupy. Spowodowało to spore pustki w sklepach, a w konsekwencji obawę, że później może być tylko gorzej. Jednak, jak dodaje Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji:
Nawet jeśli epidemia potrwa dłużej, handel jest przygotowany na najgorszy scenariusz. Wdrażane są procedury zapewniające nieprzerwane funkcjonowanie placówek handlowych i utrzymanie ciągłości logistycznej towarów pierwszej potrzeby. Pokrzepiające są informacje z Chin o wyhamowaniu epidemii.
Więcej o tym: Czy zabraknie dostaw w sklepach? Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji komentuje.
Według Juszkiewicz, zakłady produkcyjne działają i nie zgłaszają alarmujących informacji. Deklarują utrzymanie ciągłości produkcji, dostaw i sprzedaży towarów do sieci handlowych. Podobne informacje przedstawia także Rząd.
- 90% produktów spożywczych sprzedawanych w sieciach handlowych pochodzi od polskich dostawców, sklepy posiadają odpowiednie zaplecza magazynowe i nowoczesne centra dystrybucji, stąd nie ma ryzyka braku żywności w kraju - dodaje ekspertka.
- Warto podkreślić, że jeżeli nie nastąpi w najbliższym okresie znaczący wzrost zachorowań, to sprzedaż najprawdopodobniej zacznie spadać. [...] Wynika to z faktu, iż rynek nasycił się w jakimś stopniu zapasami „przetrwaniowymi”– co może z kolei chwilowo przełożyć się na mniejszy niż zwykle popyt - mówi Ptaszyński.
- Na pewno niektóre segmenty asortymentu będą potrzebowały więcej czasu, żeby wrócić do stabilizacji. Dotyczy to przede wszystkim produktów antybakteryjnych, niemniej jednak i tutaj dojdzie docelowo do uspokojenia sytuacji - dodaje ekspert.
Należy też zwrócić uwagę na pozytywne trendy na rynku spożywczym. Od początku roku został wprowadzony zakaz handlu w niedzielę, z wyłączeniem kilku przypadków. Dlatego też wiele sieci już kilka miesięcy temu rozbudowało możliwości zakupów online. To duży krok naprzód i znacznie ułatwienie. Jak mówi Ptaszyński:
- Obecna sytuacja związana z koronawirusem bez wątpienia wzmocniła ten trend. Można zatem zakładać, iż część konsumentów pozostanie lojalna temu kanałowi sprzedaży nawet po zakończeniu epidemii – czy to przez przyzwyczajenie, czy na skutek zidentyfikowania jego zalet w tym trudnym okresie.
Producenci żywności i sklepy spożywcze muszą się jednak zmierzyć z wieloma problemami w związku z panującą pandemią. To między innymi wprowadzanie zmian wokół produkcji czy dystrybucji towarów. Jak mówi Juszkiewicz:
- Utrzymanie ciągłości dostaw i zaopatrzenia sklepów to nasz absolutny priorytet. Koncentrujemy również swoje wysiłki na zapewnieniu bezpieczeństwa pracownikom sklepów i zapewnieniu dostępności do środków ochrony.
Dlatego w wielu sklepach wprowadzono nowe zasady działania. To między innymi ograniczenia w liczbie osób, które mogą jednocześnie przebywać w środku, ustawianie ścianek z pleksi przed kasami czy dystrybutorów płynu dezynfekującego. Pisaliśmy również o zmianach, które nastąpiły w Biedronkach, czyli między innymi skróceniu czasu pracy.
Sieci handlowe i dystrybutorzy są w stałym kontakcie władzami – dostosowują się do ich zaleceń, a także są przygotowani na rozwój sytuacji. Sklepy bardzo szybko wprowadzają nowe zaostrzone procedury dotyczące zasad higieny i bezpiecznej sprzedaży
- dodaje Ptaszyński.
Jednak głównym wyzwaniem w branży jest brak rąk do pracy. Wielu pracowników z obawy przed zakażeniem wirusem postanawia zostać w domach. Inni robią to z uwagi na dzieci, które wymagają opieki. Z polecenia Rządu szkoły zostały bowiem tymczasowo zamknięte.
Nasz rynek spożywczy dotyka również podobny problem, jaki obserwujemy w Niemczech, czyli brak pracowników z zagranicy. Ptaszyński wskazuje, że około 30 procent załogi centrów dystrybucyjnych stanowią pracownicy tymczasowi z Ukrainy. Przez ograniczenia w przemieszczaniu się między krajami, a także kwestie urzędowe, wielu z nich nie może pracować w Polsce. W niedługim czasie może to spowodować spowolnienie działania centrów dystrybucyjnych i znaczne utrudnienia dla producentów, a także sieci handlowych.
Istnieje realne ryzyko braku personelu w sklepach. Przy bardzo dużej liczbie osób zakażonych może dojść do sytuacji, w której szczególnie mniejsze punkty będą się zamykać, a większe – wprowadzać daleko idące restrykcje i ograniczenia w liczbie osób obsługiwanych
- podaje Jolanta Tkaczyk, ekspertka ds. analiz rynkowych z Akademii Leona Koźmińskiego, cytowana przez portal Dla Handlu. Jednak wiele sieci wprowadza nowe rozwiązania, które pozwalają na zachowanie sprawnego działania sklepów. Jak mówi Juszkiewicz:
Odczuwamy dużą absencję i dlatego staramy się na bieżąco rekrutować nowych pracowników i wykorzystywać kasy samoobsługowe. Ważny będzie plan naprawczy po kryzysie, żeby odrobić straty u nas i kontrahentów.