Kasy samoobsługowe umożliwiły nieuczciwym klientom łatwiejsze dokonywanie kradzieży. Nie zawsze ochrona, kamery czy pracownicy sklepu są bowiem w stanie skontrolować każdą kasę i kupujących. Sytuacja z Białegostoku dodatkowo udowodniła, że dyskont można w prosty sposób oszukać. Niektórzy śmiało więc korzystają z tej możliwości.
43-letnia Białostoczanka pięciokrotnie oszukiwała jeden z popularnych dyskontów. Z pozoru nie wyróżniała się niczym. Regularnie przychodziła do sklepu zrobić potrzebne zakupy i szła pewnym krokiem do kas samoobsługowych. Bez wstydu ważyła produkty i naliczała je jako tańsze. Tym samym odplamiacz potraktowała jako kilka kilogramów marchwi, zaś trzy kostki masła, jako buraki. Miało to przynieść jej oszczędności. Niestety, jedyne co na nią sprowadziło, to kłopoty.
Kobietę na gorącym uczynku przyłapał ochroniarz sklepu, który spostrzegł, że ta nalicza nieprawidłowe i znacznie tańsze produkty, niż to, co faktycznie wyciąga z koszyka. Bez wahania zgłosił sprawę na policję, zanim jeszcze klientka zdążyła opuścić dyskont. Funkcjonariuszom udało się zatrzymać złodziejkę. Postawiono jej pięć zarzutów oszustwa mniejszej wagi.
Okazało się, że kobieta kładła produkty na wadze kasy samoobsługowej i ważyła jak tańsze rzeczy. Jak ustalili policjanci, kobieta uczyniła z tego stały proceder, który trwał od połowy kwietnia
- odniosła się do sprawy Komenda Miejska Policji w Białymstoku.
Straty sklepu oszacowano na kwotę ponad 100 złotych. Za swoje przewinienia grozi jej grzywna, kara ograniczenia lub nawet pozbawienia wolności do lat 2. Kobieta czeka nadal na wyrok sądu. Ciekawi rozwikłania sprawy są również internauci oraz sami mieszkańcy Białegostoku.
Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl