Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Magda Gessler ceniona jest za "Kuchenne Rewolucje" oraz wkład w rozwój polskiej gastronomii. Restauratorka prowadzi także kilka swoich miejsc, gdzie można posmakować jej autorskich przepisów i specjałów. "U Fukiera" możemy się jednak zaskoczyć - za same desery przyjdzie nam słono zapłacić.
Specjały Magdy Gessler rozpieszczą podniebienie, ale nie portfel. Ceny "U Fukiera" ponownie szokują. Restauratorka od lat w swoich restauracjach oferuje nie tylko stałe dania. Karta jest uzupełniana także o sprzedaż sezonowych produktów czy deserów. Było o nich głośno już latem, gdy jagodzianka kosztowała 23 zł, a później jesienią, gdy za słoiczek marynowanych borowików o pojemności 350 ml trzeba było zapłacić 36,19 zł.
Tym razem "Fakt" wziął pod lupę sezonową kartę oraz desery w warszawskiej restauracji. Bez wątpienia mocno czuć tam inflację. Za same przekąski trzeba sporo zapłacić. "Śledź zagrycha" w zaprawie z selera naciowego to koszt 49 zł, z kolei deska polskich serów - 79 zł. Za ciepłą przystawkę - krewetki w glinie na oliwie z oliwek z połówką główki czosnku zapłacimy 92 zł, a za pierogi z kaczką 59 zł.
Cena dań jest co prawda zrozumiała, jednak karta deserów może niektórych zaskoczyć. Beza i waniliowe lody z owocami to wydatek 59 zł! Cena zestawu jeszcze w czerwcu była tańsza o 10 zł. Wśród słodkości znajdziemy także francuski deser parfait z bezą pistacjową, który kosztuje aż 49 zł. "U Fukiera" za kawałek szarlotki przyjdzie nam zapłacić równie zawrotną sumę - 39 zł. Puchar lodów jeszcze w wakacje kosztował 39 zł, teraz 45 zł. Sernik z rodzynkami od Gessler to wydatek rzędu 41 zł. Wcześniej porcja kosztowała 35 zł.
Skok cen jest uzasadniony inflacją oraz podwyżkami cen produktów takich jak np. cukier. Nie zmienia to jednak faktu, że odwiedzając kultowe miejsce restauratorki, trzeba sporo wydać, by spróbować chociażby deserów.