Potrawy zamówiłyśmy w delikatesach, które działają przy restauracji U Fukiera. Co roku można tam kupować dania zarówno na Boże Narodzenie, jak i na Wielkanoc. Jest również stała oferta, a wśród niej m.in. różnego rodzaju mięsa, przetwory, dania w słoikach itp. Jako że zbliżają się święta wielkanocne, skupiłyśmy się na tym asortymencie. Do naszego koszyka trafiły: jajka nadziewane polską szynką, żur na prawdziwkach oraz mazurek kajmakowy z orzechami, bo przecież żadne polskie święta nie mogą się obejść bez ciast.
Zgodnie z tradycją i kolejnością obowiązującą w wielu polskich domach nasz test zaczęłyśmy od żuru na prawdziwkach. Za słoik o pojemności 900 ml zapłaciłyśmy 78 zł. Czy było warto?
Kolorystycznie trochę przypomina szczawiową zmiksowaną na krem, więc nie wygląda apetycznie
- stwierdziłam.
W smaku było jednak znacznie lepiej. Grzyby były wyczuwalne, choć raczej w zapachu. Zupa była kwaśna, gęsta i esencjonalna, w końcu miałyśmy do czynienia z żurem. Zgodnie stwierdziłyśmy, że po dorzuceniu dodatków, czyli m.in. białej kiełbasy i jajek, zupa dużo by zyskała. - Brakuje mi tej wkładki, ale rozumiem, że "czystą" zupę łatwiej zawekować i sprzedawać - przyznała Asia.
To, co nas najmocniej uderzyło, to porcja. Duży słoik wystarczyłby dla maksymalnie dwóch osób na jeden dzień lub dla jednej na dwa dni. Jeżeli ktoś ma kilkuosobową rodzinę, musiałby takich słoików kupić znacznie więcej. Jednak za smak żur dostał od nas ocenę 7/10.
Podobnie było zresztą w przypadku jajek faszerowanych polską szynką. Magda Gessler sprzedaje po pięć połówek, można więc śmiało uznać, że to porcja raczej degustacyjna. Kosztują aż 41 zł. Czy warto tyle za nie zapłacić? Są dobre, nie możemy powiedzieć, że nie. Doceniłam to, że chrzan użyty do farszu nie dominował i nie był bardzo ostry. Asia stwierdziła jednak, że ona robi dużo lepsze, smaczniejsze jadała też u mamy lub u babci. Poza tym uderzyło nas to, jak bardzo różniły się od tych pokazanych na stronie sklepu. W pełni rozumiemy, że jedzenie na zdjęciach trzeba atrakcyjnie pokazać i specjalnie udekorować, ale farsz, którym nadziane były kupione przez nas jajka, w ogóle nie przypominał tego ze zdjęcia i nie prezentował się atrakcyjnie. Ostateczna ocena to również 7.
Najsłabiej w tym zestawieniu wypadł mazurek, co obie nas zaskoczyło, bo prezentował się bardzo efektownie (choć, znowu, był dość malutki). Został ładnie udekorowany, hojnie obsypany orzechami i z pewnością byłby ozdobą świątecznego stołu. Zaczęło się dobrze, bo ciasto było kruche i maślane. Masa kajmakowa nie zdała jednak egzaminu. Zbyt gumowata, mało słodka i po prostu mało kajmakowa. "Moje plomby tego nie wytrzymają" - stwierdziła Asia pół żartem, pół serio. Nie mogłyśmy zgodzić się co do oceny, ostatecznie jednak poszłyśmy na kompromis i przyznałyśmy mu 5/10.
Mazurek kosztował 73 zł. Za wszystko zapłaciłyśmy więc 192 zł. Czy to się opłaca? Naszym zdaniem za tę cenę porcje powinny być większe. Nawet nie chcemy myśleć, ile trzeba byłoby wydać, żeby jedzenia starczyło dla kilku- lub, co gorsza, kilkunastoosobowej rodziny. Pod względem smaku nie było źle, choć w żadnym momencie nie czułyśmy, żebyśmy jadły coś fantastycznego (może akurat źle trafiłyśmy z potrawami?). - Wielkanocny catering z restauracji U Fukiera mogę porównać do większości meczów naszej reprezentacji w piłce nożnej. Szału nie ma, coś tam świszczy, ale nie mogę mówić o zachwycie - podsumowuje Asia.