Kiszonki to nasze dobro narodowe, które nie tylko obłędnie smakuje, ale i jest wyjątkowo zdrowe. Ogórki kiszone, o których dzisiaj mowa, warto jednak nieco dopieścić. Domowe kiszonki to nie tylko smakowita przekąska, ale również źródło zdrowia. Jednak nic nie psuje radości z ich przygotowywania bardziej niż pleśń pojawiająca się w słoikach. Zapomnij więc o pleśni po otwarciu słoika - wystarczy babciny trik, a kiszonki będą smaczne i chrupiące.
Polacy uwielbiają kiszonki, dlatego w wielu domach nadal samodzielnie się je przygotowuje. To bowiem żadna filozofia! Wystarczą dobre warzywa, słoje, kilka dodatków i przede wszystkim chęci, by wypełnić domową spiżarnię po brzegi. Niestety często przy produkcji może dojść do drobnych błędów, czego efektem będą spleśniałe ogórki kiszone.
O zepsuciu ogórków może świadczyć kilka szczegółów. Jednym z nich jest pojawienie się pleśni na powierzchni zalewy. Warto ją jednak odróżnić od kożucha fermentacyjnego, który jest jasny, cieniutki, pomarszczony i pojawia się na całej powierzchni zalewy. Pleśń wyróżnia się jednak punktową obecnością i kolorami - ma przebarwienia w kolorze szarym, niebieskim i zielonym. Ogórków z takim "dodatkiem" nie wolno absolutnie jeść.
Nikt raczej nie chce poświęcać swojej ciężkiej pracy przy produkcji słoików z ogórkami kiszonymi, by na koniec natknąć się na pływającą w nim pleśń. Takich przetworów pod żadnym pozorem nie można jeść, bo może skończyć się zatruciem pokarmowym lub znacznie poważniejszymi objawami, które muszą czasami wymagać nawet wizyty u lekarza. Aby temu zaradzić, wystarczy prosty trik babci.
Do zalewy, która po brzegi wypełni słoik z ogórkami kiszonymi, warto dodać odrobinę cukru. Ten niepozorny składnik działa konserwująco, a na dodatek sprawi, że ogórki będą jędrne, chrupiące i smakowite. Kolejnym ważnym trikiem jest poziom zalewy - solanka powinna całkowicie przykrywać wszystkie składniki. Znad płynu w słoiku nie może wystawać żaden produkt, bo przez taki błąd z pewnością pojawi się pleśń, a ogórki trafią do kosza.