Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Czasy PRL-u to bez wątpienia okres największej kreatywności, również w kuchni. Braki podstawowych i zróżnicowanych składników zmuszały do wymyślania "przepisów z niczego". Na stołach królowały dania jarskie, zupy mleczne czy mortadela. Niektóre z ówczesnych rarytasów, dzisiaj wydają się wyjątkowo nieapetyczne i przyprawiają o ciarki.
Braki podstawowych produktów spożywczych zmuszały do tworzenia przepisów, zamienników i ciekawych połączeń. Niektóre dania do dziś goszczą w polskich domach, inne zaś szybko zostały zapomniane. Kto bowiem tęskniłby za parówkami z najgorszych partii mięsa w sosie chrzanowym czy mlekiem z kożuchem?
W czasach PRL-u zupą, którą często podawano była "zupa nic". Jak sama nazwa wskazuje, skład nie był zbyt bogaty. W talerzu na próżno było szukać aromatycznych przypraw, ciekawych smaków czy zieleniny. Danie było bardziej deserem - wśród produktów można było wyróżnić ryż, mleko, żółtka i...pianę z białek! Pierwsza wzmianka na temat tego przepisu pojawiła się w 1955 roku. To właśnie wtedy w Kurierze Szczecińskim pojawiła się receptura na ten przysmak.
Kolejnym, słodkim rarytasem był...chleb z cukrem. Przekąska uwielbiana przez dzieci i nie tylko. Był to prosty, szybki i tani smakołyk. Niektórzy lubowali się jeszcze w dodatku śmietany. Kolejnym posiłkiem, który był niemal podstawą żywieniową, była zupa mleczna. Komuniści uważali ten produkt za kluczowy i najważniejsi. Nabiał dostarczano pod same drzwi jednak sama zupa... no cóż, była to bardziej papka z kożuchem.
Flagowym wręcz produktem, który o dziwo nadal czasami gości w menu, była mortadela w panierce. Tani produkt miał zastąpić mięso, które wtedy było bardzo drogie i ciężko dostępne. Wówczas o schabowym można było tylko pomarzyć! Pseudo mięsny produkt dawał namiastkę szczęścia, jednak w składzie było niemal wszystko poza mięsem.
Zupa owocowa także często figurowała w domowym menu. Szczególnie lubowano się w podawaniu jej latem. Było to połączenie kompotu z makaronem. Owa zupa miała zatem niewiele wspólnego z aromatycznym bulionem. Bardzo podobnym daniem, które zresztą dzisiaj także ma wielu zwolenników był makaron z owocami. Połączenie było nieco inne, ponieważ z sezonowych produktów robiło się koktajl, który później łączono z makaronem.
Z kolei na każdej imprezie, świętach i imieninach królowała lorneta z meduzą. Mowa tu o galaretce mięsnej, podanej z setką wódki. Zimne nóżki są do dziś jednym z najbardziej znanych polskich dań. Prym wiodła także babka ziemniaczana, której często daleko było do ideału. Niedoprawiona breja z najłatwiej dostępnego produktu, którym były właśnie ziemniaki.
Słodycze także były czymś trudnodostępnym. Na próżno było szukać dobrej jakości czekolady. Często przygotowywano więc kogel-mogel, ciepłe lody czy cukierki karmelki.